Sprawa, o której pisaliśmy niedawno, zaczyna wydawać się coraz bardziej zagmatwana. Wokół księgarni w Hongkongu pojawiają się kolejne wątki.
Szef rządu Hongkongu podkreśla, że o żadnej ingerencji Pekinu w wewnętrzne sprawy miasta nie może być mowy. Jego słowa nie są jednak specjalnie uspokajające, ponieważ to właśnie przeciwko Leung Chun-yingowi i jego związkach z administracją centralną ludzie masowo protestowali pod koniec 2014 roku. Londyn wyraża także swoje zaniepokojenie, ponieważ istnieje podejrzenie, że jeden z zaginionych księgarzy posługiwał się brytyjskim paszportem. Ambasada Zjednoczonego Królestwa sprawdza te informacje.
W sprawę jest także zaangażowana Szwecja, tym razem ze względu na osobę Gui Minhaia. To obywatel Trzech Koron urodzony w Chinach, właściciel wydawnictwa o nazwie Mighty Current, do którego należała niewygodna dla Pekinu księgarnia. Najnowsze doniesienia wskazują na to, że powodem interwencji agentów z kontynentalnych Chin miałoby rzekomo być planowane wydanie książki o prywatnym życiu prezydenta Xi Jinpinga. Znajdować by się w niej miały informacje o romansie głowy państwa, do którego doszło podczas małżeństwa z obecną żoną oraz o wcześniejszych skandalach z jego udziałem sprzed ponad 25 lat. Gui ostatni raz kontaktował się ze swojego domu na tajskim wybrzeżu w miejscowości Pattaya. Po zapowiedzi planu nowej publikacji ślad po nim zaginął już 17 października.
Poza nim zniknęli także ludzie zaangażowani w działalność wydawnictwa. To Lui Bo (opisywany także w innych źródłach jako Lee Po), 65-letni współwłaściciel Mighty Current oraz Cheung Jiping, menadżer firmy - dwaj panowie, których rodziny mieszkają w pobliskim Shenzhen leżącym po chińskiej stronie. Córka pana Lui zgłosiła zaginięcie policji w Hongkongu twierdząc, że kiedyś z pewnością jej ojciec posługiwał się brytyjskim paszportem. Zaginął także Lam Wingkei prowadzący księgarnię w dzielnicy Causeway Bay.
Przedstawiciele administracji wyspy nie są tak optymistyczni jak sam gubernator. Twierdzą, że tajemnicze zniknięcia kładą się cieniem na relacje z Pekinem i źle wróżą przyszłości oraz bezpieczeństwu obywateli Hongkongu. Miasto cieszyło się od zawsze większym poziomem wolności słowa, jednak tym razem sprawa księgarzy może to zmienić.