– Obecna sytuacja na Ukrainie świadczy o tym, że w najbliższych miesiącach nie da się uniknąć wyborów – skomentował były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili kilkudniową batalię o utworzenie nowego rządu w Kijowie.
Dyskusja powinna była się zakończyć już w środę. Wtedy ukraiński parlament miał zatwierdzić dymisję rządu Arsenija Jaceniuka i powołać nowy, na czele którego prawdopodobnie ma stanąć przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr Hrojsman. Tymczasem parlamentarzyści zrobili przerwę do czwartku, a wszystkie debaty przeniosły się do kuluarów.
W środę wieczorem ukraińskie media podawały, że prezydencki Blok Petra Poroszenki oraz partia Jaceniuka Narodnyj Front doszły do porozumienia odnośnie do większości kandydatów na nowych ministrów. Żadna ze stron nie wydała jednak oficjalnego oświadczenia ze wskazaniem, kto miałby stanąć na czele całego rządu ani też kto miałby do niego wejść.
– Decyzje o nowej koalicji podejmują oligarchowie poprzez swoich przedstawicieli w parlamencie i to oni będą ponosili odpowiedzialność za sytuację w kraju. Nie mają zaufania do siebie i dlatego nie mogą się dogadać – mówi „Rz" wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Oksanda Syroid z opozycyjnej frakcji Samopomoc, która niedawno opuściła rządzącą koalicję. – Nie chcemy przedterminowych wyborów parlamentarnych, ponieważ sytuacja w kraju nie jest stabilna. Istnieje zagrożenie rewanżu sił politycznych rządzących przed rewolucją na Majdanie.
Tymczasem były prezydent Gruzji do ewentualnych przedterminowych wyborów parlamentarnych nastawiony jest pozytywnie. – Młodzi reformatorzy, którzy mnie otaczają, mają szanse, by wygrać dowolne wybory na Ukrainie. Wiedzą o tym przedstawiciele lokalnych klanów i oligarchów, dlatego się stresują – powiedział Saakaszwili.