By zdążyć na wigilijną wieczerzę, gotowi jesteśmy jechać cały dzień z jednego końca kraju na drugi. Dla wielu z nas ten dzień jest najważniejszy w roku. Tymczasem wigilia Bożego Narodzenia to normalny dzień pracy i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.
– Nie stać nas na kolejny dzień wolny od pracy – mówią politycy i ekonomiści. Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Lewiatan, wylicza: każdy dzień wolny od pracy to o 500 wybudowanych mieszkań mniej. – Jeśli chcemy dogonić poziomem bogactwa kraje europejskie, musimy pracować od nich dłużej i bardziej efektywnie – twierdzi Mordasewicz.
Biskup Tadeusz Pieronek apeluje jednak do pracodawców, by nie przesadzali, bo ten dzień można odpracować w innym terminie. Albo choć zwolnić pracownika do domu znacznie wcześniej. – Trzeba ułatwić przygotowania do świąt, podejść do tego po ludzku. Nie można pozwolić, by kierowała nami tylko pazerność – mówi biskup, podkreślając, że w ten dzień naszą obecność w firmie trudno uznać za zawodowo efektywną.
[wyimek]Pracodawca może ustanowić wolnym każdy dzień, jeżeli zostanie on odpracowany[/wyimek]– Wigilia to rzeczywiście czas służbowego śledzika, składania sobie życzeń i szybszego kończenia pracy – przyznaje Ireneusz Raś, poseł PO. Ale mimo to nie jest za usankcjonowaniem wolnego w Wigilię. – Nie zabierałbym ludziom tego miłego dnia w pracy. To czas życzliwości i przyjaźni – tłumaczy poseł. Socjolog Paweł Chełstowski tę samą sytuację ocenia inaczej. – Kobiety biorą wolne, a faceci piją w pracy. Gdyby skończyć z tą fikcją, może odżyłyby więzi rodzinne – mówi. Jego zdaniem Wigilia powinna być oficjalnie dniem wolnym od pracy.
Klubowy kolega Rasia Mirosław Sekuła woli świętować w gronie rodzinnym niż z szefem. – Od zawsze, jak tylko mogę, staram się brać urlop od Wigilii do święta Trzech Króli – mówi. Choć sam nie namawia do mnożenia kolejnych ustawowo wolnych dni, to uważa, że w Polsce można by rozważyć rozwiązania, które z powodzeniem praktykowane są przez firmy w Niemczech, Anglii czy we Francji, gdzie na połowę tego czasu pracownik bierze urlop z własnej puli, a drugą połowę daje mu na swój koszt pracodawca.