Spokrewnieni ze sobą mężczyźni w wieku od 20 do 24 lat spotkali się podczas wakacji u dziadków w Jurancon. Dwaj bracia z Wersalu i dwaj bracia z Tuluzy, podający się za żarliwych katolików, postanowili przeprowadzić akcję w stylu Robina Hooda przeciwko seksualnemu rozpasaniu Francuzów. Za cel obrali popularne we Francji automaty z prezerwatywami.
Udało im się rozbić drągami pięć dystrybutorów. Wyciągnięte z nich prezerwatywy niszczyli i wyrzucali do śmieci, a pieniądze zabierali, by wrzucić je do puszek na datki w kościołach. Policja ujęła ich, gdy przystępowali do ataku na szósty automat.
W czasie śledztwa tłumaczyli, że kierowali się przekonaniami religijnymi i sprzeciwem wobec aborcji i antykoncepcji. Podczas rozprawy uznali jednak, że dokonane przez nich akty wandalizmu były „głupotą”.
– Niemniej jednak uważamy, że stosowanie prezerwatyw jest aktem egoizmu i przeszkodą na drodze do życia – podkreślał jeden z oskarżonych.
Sędzia nie wykazała zrozumienia dla wandali. – Tu, przed trybunałem, nie obowiązuje prawo kościelne, ale prawo Republiki, które jest stosowane wobec wszystkich, bez względu na przekonania – oświadczyła Céline Raignault.