Oszukała ponad 300 tysięcy Włoszek i Włochów, za co poszła na dziewięć i pół roku do więzienia. Najbardziej dziwi to, że jej ofiary to nie analfabeci ze wsi zabitych dechami ani zabobonne staruszki. Niemal odzwierciedlają przekrój społeczny Włoch, z tym że większość oszukanych to kobiety.
67-letnia dziś Vanna Marchi zakończyła edukację na piątej klasie szkoły podstawowej. Została kosmetyczką, by w połowie lat 80. rozpocząć sprzedaż kosmetyków w lokalnych stacjach telewizji. Z czasem asortyment sprzedawanych towarów wzbogaciła o produkowane z alg środki odchudzające. Szły jak woda, choć specjalnie nie odchudzały. Tajemnica ich sukcesu leżała najpewniej w stylu prezentacji. Pokazywane teraz w telewizji archiwalne nagrania szokują. Można odnieść wrażenie, że to kabaret, a brzydka jak noc Marchi parodiuje najwulgarniejsze i najbardziej krzykliwe przekupki. Jednak w 1990 roku Vannę uznano za królową telesprzedaży. W 1996 roku – wraz z córką Stefanią i 17-letnim Brazylijczykiem Mario Do Nascimento – założyła firmę, która sprzedawała w telewizjach lokalnych „produkty ezoteryczne”. Miały leczyć, gwarantować szczęście w miłości, chronić przed złym urokiem, przynosić powodzenie w interesach, a nawet fortunę, bo za specjalną opłatą Vanna podawała szczęśliwe numery lotka.
Biznes szedł tak znakomicie, że Vanna otworzyła centrum, w którym do sprzedaży szczęścia zatrudniła 45 telefonistek. Amulety były tanie, ale przesyłka kosztowała od 100 do 300 tysięcy lirów (50 – 150 euro). Były to najczęściej gałązki bluszczu i sól kuchenna w woreczkach.
Jednak prawdziwy złoty interes zaczynał się później. Klient, odprawiając różne czary-mary, miał rozpuszczać sól w szklance wody. Przysłane woreczki zawierały jej jednak tyle, że – zgodnie z prawami natury – całkowicie rozpuścić się nie mogła. A to był znak, że nieszczęście jest blisko. Ponure wyroki losu mógł odwrócić jedynie inny przepotężny amulet, który kosztował już majątek. W wyjątkowych przypadkach z odsieczą ruszał osobiście brazylijski czarownik Do Nascimento. Przesłane numery nie wyszły w totku? To znaczy, że w domu zagnieździły się złe duchy. Trzeba je przepędzić kosztownym amuletem. Nie udało się? Widocznie potrzeba droższych superczarów.
Choć trudno w to uwierzyć, w ten sposób pewna kobieta z Treviso, rujnując męża i dorosłe dzieci, rozstała się z 600 mln lirów (300 tysięcy euro). Z prawniczki z Versilii Vanna wyciągnęła połowę tej sumy – tyle samo co z lekarki z Bergamo. Na szczęście jedna z ofiar zgłosiła się do znanego satyrycznego programu telewizji „Striscia la notizia” (Pełzające newsy) i szalbierstwa Vanny zarejestrowała ukryta kamera. Po wyemitowaniu programu oszustką zajęła się prokuratura. Trafiła do więzienia na dziewięć i pół roku. Jej córka posiedzi dwa miesiące krócej. Brazylijski czarownik zbiegł.