Wielkie kontrowersje wywołuje w Ameryce organizacja antyaborcyjna, która w swej kampanii wykorzystuje wizerunek amerykańskiego przywódcy.
Pierwszy w historii USA czarnoskóry prezydent w poniedziałek ogłosił oficjalnie, że będzie walczył o reelekcję. Kilka dni wcześniej został jednak „twarzą" zupełnie innej kampanii. W rodzinnym mieście prezydenta Baracka Obamy – Chicago – organizacja antyaborcyjna Life Always ustawiła billboardy przedstawiające obecnego gospodarza Białego Domu z podpisem: „Co 21 minut usuwany jest nasz potencjalny przyszły przywódca".
Plakaty rozwieszono w rejonach zamieszkanych głównie przez Afroamerykanów, bo choć czarnoskórzy stanowią jedynie ok. 13 proc. amerykańskiej populacji, to 36 proc. wszystkich zabiegów przerywania ciąży w USA dokonują właśnie Murzynki.
W lutym organizacja Life Always wywołała burzę w Nowym Jorku, rozwieszając wielki billboard przedstawiający dziewczynkę i napis: „Najbardziej niebezpiecznym miejscem dla Afroamerykanów jest łono ich matek". W nowojorskiej metropolii aborcji dokonuje 60 proc. czarnoskórych ciężarnych kobiet (w 2009 roku odnotowano 27 tys. narodzin i 40 tys. aborcji).
Te billboardy są „próbą stygmatyzacji czarnoskórych kobiet" i „ograniczania im możliwości podejmowania prywatnych, osobistych decyzji zdrowotnych" – oznajmiła największa proaborcyjna organizacja w USA Planned Parenthood. Jej członkowie oskarżają też szefów Life Always o rasizm. Mają jednak problem: jak tu oskarżać o niechęć do czarnych stojącego za kampanią Life Always teksańskiego pastora, skoro on sam też jest Murzynem?