Od blisko roku Małgosia, córka pani Kornelii Zdańskiej, przebywa w oddalonym o 60 km od jej mieszkania Domu Małego Dziecka w Jaworze. Tak zdecydował sąd, mimo że matka zajmowała się w tym czasie drugą, czteroletnią córką, a podstawy do zabrania jej dziecka były dyskusyjne. Po raz pierwszy pisaliśmy o tym 11 maja 2013 r. w artykule „Niemowlę do domu dziecka".
Wydawało się, że po tym, gdy sąd II instancji skrytykował odebranie dziecka pani Kornelii i zwrócił jej sprawę do ponownego rozpatrzenia do sądu rejonowego, znajdzie ona szczęśliwy finał i Małgosia wróci do rodzinnego domu. Niestety, tak się na razie nie stanie. Sąd nie tylko nie zwrócił matce dziecka, ale odebrał jej drugą córkę Anetę. Decyzja zapadła 20 grudnia i choć do dzisiaj nie jest wykonana, w każdej chwili siostry mogą trafić do pieczy zastępczej.
Osoby, z którymi rozmawiamy, śledzące na bieżąco, co się dzieje w rodzinie pani Zdańskiej, nie rozumieją tej decyzji. Mariusz Skrobisz, asystent rodzinny, mówi, że matka jest samodzielna, w międzyczasie podjęła pracę.
– Wykonuje ją w Towarzystwie Budownictwa Społecznego w Polkowicach. Prowadzi tam prace porządkowe – mówi „Rz" Skrobisz. Opowiada, że pani Kornelia bardzo dobrze zajmuje się dzieckiem, z którym mieszka, i jest „niezwykle oddana młodszej córeczce".
– Jest zaangażowana w pracę nad sobą na 110 proc., chciałbym mieć wszystkie takie podopieczne. Spędza z młodszym dzieckiem każdy weekend, wykazuje się też samodzielnością. Wiem, co mówię, bo jestem u niej co tydzień i w stałym kontakcie telefonicznym – relacjonuje.