Dwa dni temu premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk poinformował, że doszło do awarii w elektrowni atomowej Zaporoże. Równocześnie strona ukraińska uspokajała.
- Nie ma żadnego zagrożenia. Nie ma żadnych problemów z reaktorami – stwierdził Wołodymyr Demczyszyn minister energii na Ukrainie. Tłumaczył, że awaria ma związek z systemem zasilania i "w żaden sposób" nie była związana z samą produkcją energii.
Jednak te zapewnienia nie uspokoiły w żaden sposób Polaków, którzy pocztą pantoflową, za pomocą sieci czy SMS-ów przekazują sobie informacje o „radioaktywnej chmurze, która idzie nad Polskę z Ukrainy".
Klienci masową ruszyli do aptek i kupują płyn Lugola, który był podawany po katastrofie w Czernobylu 28 lat temu. - Kilkanaścioro rodziców dzieci z klasy mojej córki kupiło ten płyn i teraz zastanawiają się czy podać dzieciom – zaalarmowała nas pani Małgorzata, mieszkanka Ożarowa Mazowieckiego.
Podobne sygnały otrzymaliśmy też z Warszawy, i kilku miast na wschodzie Polski. O płyn dopytywali pacjenci jednego z lubelskich szpitali, a w sieci można znaleźć informacje, że jodu ani płynu Lugola nie można dostać w Poznaniu.