Rzeczpospolita: Podczas uroczystości rocznicowych na Westerplatte prezydent Andrzej Duda i premier Ewa Kopacz stali obok siebie, ale nie podali sobie rąk. Jak tę sytuację należy ocenić z punktu widzenia ceremoniału państwowego i etykiety?
Janusz Sibora: Przykro mi o tym mówić, ale w życiu politycznym takie zachowanie jest absolutnie nieakceptowalne, co więcej, podanie dłoni jest elementarnym gestem dobrego wychowania. Nawet zaciekli wrogowie, dajmy na to z Iranu i Izraela, siadając do stołu dyplomatycznego, podają sobie dłonie. Także na niedawnym spotkaniu państw G20 przywódcy, którzy przecież nie akceptują zachowania Rosji, przywitali się z Władimirem Putinem, choć potem rosyjski prezydent przy stole siedział sam. Za to w Polsce chyba obie strony nie rozumieją, na czym polega demokracja parlamentarna, bo ich zachowanie świadczy o tym, że nie szanują decyzji wyborców.
Kto powinien podejść i wyciągnąć dłoń: prezydent czy pani premier?
W tej sytuacji to prezydent powinien podejść do pani premier, bo prezydent jest pierwszą osobą w państwie, a premier dopiero czwartą, po marszałkach Sejmu i Senatu. Ceremoniał wojskowy mówi, że prezydent przybywa ostatni, gdy w szpalerze ustawieni są już marszałkowie, premier i ministrowie, i to prezydent powinien do nich podejść i wyciągnąć dłoń.
Nie ma znaczenia, że premier Kopacz jest kobietą i jest prawie 20 lat starsza?
W sytuacji oficjalnej te zasady nie obowiązują. Gdyby prezydent Duda spotykał się z premier Kopacz na gruncie prywatnym, rzeczywiście mógłby oczekiwać, że pani premier przywita się z nim pierwsza, bo to kobieta powinna pierwsza wyciągnąć dłoń do mężczyzny. Ale wczoraj nie było wątpliwości, że pani premier powinna grzecznie zaczekać na gest prezydenta.