Oszuści i handlarze ludźmi czyhają na uchodźców z Ukrainy

Kobiety i dzieci uciekające z Ukrainy narażone są na polowanie ze strony handlarzy ludźmi – przestrzega Anna Dąbrowska ze stowarzyszenia Homo Faber.

Publikacja: 06.03.2022 21:00

Ukrainka przekracza granicę z Polską wraz z dzieckiem

Ukrainka przekracza granicę z Polską wraz z dzieckiem

Foto: AFP

Co jest dziś głównym problemem, na jaki napotykają uciekinierzy z Ukrainy?

Z relacji moich przyjaciół, którzy pracują na dworcach w Przemyślu i w Medyce wynika, że problemem jest brak znajomości języka ukraińskiego przez osoby pracujące w punktach recepcyjnych. Brakuje też informacji dotyczących bezpiecznych środków transportu z punktu recepcyjnego do miejsc, w których można przenocować. Niewiele osób do punktów recepcyjnych dociera. Jedną z przyczyn jest strach przed wejściem w procedurę uchodźczą w Polsce.

Dlaczego?

Jest długotrwała, nie wiadomo, w jaki sposób będą rozstrzygane wnioski uchodźcze, a będący w procedurze przez pierwsze miesiące nie mogą pracować. Zabierane są im paszporty, więc nie mogą wyjechać, a po ostatnich wydarzeniach na granicy polsko-białoruskiej rozeszła się fama, że ta procedura jest nieludzka. Mamy nadzieję, że prawo dotyczące uchodźców z Ukrainy będzie maksymalnie proste dla osób.

Jest pani w tej chwili na granicy. Jak wygląda sytuacja?

Nasi wolontariusze są w różnych miejscach. Pojawiają się liczne grupy uciekinierów, nagle przyjeżdża transport, jest dużo ludzi, którym natychmiast trzeba pomóc. Obserwujemy dużą liczbę wolontariuszy mówiących po ukraińsku i rosyjsku, a osobom, które przeszły przez granicę wydawane są ciepłe posiłki. Wszystko wygląda sprawnie, ale dopiero wyjechaliśmy z Dosina, jesteśmy po wizycie w Dorohusku i jedziemy na południe do miejsc, w których sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana.

We wszystkich konfliktach zbrojnych ujawniają się wszelkie szajki sutenerskie, które polują na bezbronne, zagubione kobiety

Czy w obecnej sytuacji widzi pani zagrożenie procederem handlu ludźmi?

Absolutnie tak. Od samego początku, jak tylko zaczęły przyjeżdżać i przechodzić przez granice osoby uciekające z Ukrainy, jako organizacja wszczęliśmy alarm, widząc ogromne pole do nadużyć i wykorzystania kobiet, które najczęściej uciekają razem z dziećmi. Są w stresie, przerażone, niezwykle zmęczone wielodniowym czekaniem na granicy z Polską. Wielu Polaków przyjechało na granicę z intencją, by odbierać tych ludzi i zapraszać ich do domów. Wiemy też jednak, że we wszystkich konfliktach zbrojnych ujawniają się wszelkie szajki sutenerskie, które polują na bezbronne, zagubione kobiety, by pod pretekstem udzielenia im schronienia i pomocy sprzedawać je do domów publicznych w całej Europie. Stąd alarm, który wszczęłyśmy oraz ulotki, które rozprowadzamy także poprzez Straż Graniczną w Lubelskiem.

Czytaj więcej

Do wolnego świata. Korespondencja Pawła Rochowicza z Hrebennego

Jakie treści zawierają takie ulotki?

Podpowiadają nie tylko, gdzie zadzwonić, ale także dają kobietom szansę się zautodiagnozować – odpowiedzieć na pytania: „Czy to się wydarzyło?”, „Czy ty jesteś w takiej sytuacji, że ktoś oferuje ci pracę?”. Uświadamiają też: „Jeżeli ktoś chce zabrać twoje dokumenty, a nie jest ze Straży Granicznej czy policji, nie oddawaj mu ich”. „Nie wsiadaj do obcego samochodu. Są bezpieczne transporty publiczne, organizowane przez gminy i z tych transportów możesz korzystać, podobnie jak z certyfikowanych kierowców, którzy wożą ludzi od granicy do innych miast”. Widzę, że obok naszych ulotek wiszą także plakaty Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada, co bardzo nas cieszy.

Czy ma pani sygnały, że dochodzi do pierwszych porwań tych kobiet?

Nie. Przede wszystkim – to nie są porwania. W handlu ludźmi niezwykle rzadko dochodzi do porwań. To wyzyskiwanie nieświadomości i trudnego położenia kobiet. Zwykle, nie tylko w sytuacjach konfliktów zbrojnych, wygląda to tak, że ktoś komuś coś oferuje i korzysta z jego niepełnej wiedzy, nieświadomości, trudnego położenia, i wyzyskuje dla swoich celów.

Czy są państwo gotowi pomóc osobom narażonym na takie sytuacje?

Tak. Odbieramy osoby, które znalazły się w takim położeniu i kierujemy je w bezpieczne miejsca. Na takie sytuacje narażone są także dzieci podróżujące z kobietami, ale także dzieci podróżujące samotnie pociągiem czy wysłane autobusem na granicę z Polską, które ma tu ktoś odebrać. Odbieramy sygnały o takich dzieciach. A ponieważ nie jesteśmy w stanie ustalić pokrewieństwa między dzieckiem a osobami, które mają je odebrać, natychmiast zgłaszamy to do służb, by to one przejęły dziecko i zweryfikowały osoby, które się po nie zgłaszają. Mam nadzieję, że będą one mogły liczyć na pomoc ze strony Straży Granicznej i policji, które mają narzędzia, by im pomóc. To już się dzieje. Nie ma takich sytuacji, że ktokolwiek odbiera rodziny. Są postawione posterunki policji. Nikt nie jest wpuszczany na przejścia. Kierowcy są rejestrowani, odbiera się certyfikaty. To krok w dobrą stronę, ale nadzór należy wzmocnić.

Co jest dziś głównym problemem, na jaki napotykają uciekinierzy z Ukrainy?

Z relacji moich przyjaciół, którzy pracują na dworcach w Przemyślu i w Medyce wynika, że problemem jest brak znajomości języka ukraińskiego przez osoby pracujące w punktach recepcyjnych. Brakuje też informacji dotyczących bezpiecznych środków transportu z punktu recepcyjnego do miejsc, w których można przenocować. Niewiele osób do punktów recepcyjnych dociera. Jedną z przyczyn jest strach przed wejściem w procedurę uchodźczą w Polsce.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Co z Ukraińcami, których Kijów widziałby w wojsku? Urząd ds. cudzoziemców tłumaczy
Społeczeństwo
Groził, wyzywał i wybijał szyby. Policja nie widziała podstaw do interwencji
Społeczeństwo
W Warszawie wyją syreny alarmowe? Wyjaśniamy dlaczego
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach