Katarzyna Jachimowicz podpisując umowę zastrzegła, że w związku z klauzulą sumienia nie będzie kierować pacjentek na aborcję ani aplikować im domacicznych wkładek wczesnoporonnych. To zastrzeżenie było wówczas zgodne z norweskim prawem.
Kilka lat później w Norwegii wprowadzono przepisy, które zabraniają lekarzom składanie zastrzeżeń. Zniesione zostały również skierowania na aborcję.
Przepisy nadal obowiązywały w sprawie wkładek tzw. spirali, których polska lekarka nie chciała zakładać swoim pacjentkom.
Z tego powodu w 2015 roku została zwolniona. Jachimowicz domagała się od placówki przywrócenia do pracy oraz wypłacenia odszkodowania.
Gmina, w której pracowała Polska, próbowała nakłonić lekarkę do zmiany zdania. Po jej odmowie sprawa trafiła do sądu. Tam uznano, że decyzje lekarki naruszają równość płci. Teraz Jachimowicz wniosła apelację. Cały proces może potrwać nawet kilka lat.