Organ kubańskich komunistów „Granma” ostrzega, że głodujący dysydenci nie mogą liczyć na gesty humanitarne. A wina za ich śmierć spadnie na tych, którzy nimi „manipulują” Kiedy dwa tygodnie temu zmarł na Kubie po ponad 80 dniach głodówki więzień sumienia Orlando Zapata, propaganda zrobiła z niego pospolitego przestępcę, który „awansował” na dysydenta. 48-letniego Guillermo Farinasa władze postanowiły zdyskredytować, nie czekając na jego śmierć.
W artykule opublikowanym w poniedziałek przez „Granmę” Farinas, doktor psychologii i niezależny dziennikarz, który prowadzi od dwóch tygodni strajk głodowy w swoim domu w Santa Clara, został opisany jako agresywny i niezrównoważony typ, skazany najpierw za brutalne pobicie koleżanki z pracy, a potem za napaść z kijem na staruszka. Chcąc uniknąć kary, za każdym razem ogłaszał głodówki – twierdzi gazeta.
Guillermo Farinas rzeczywiście od 1995 roku prowadził 23 razy strajk głodowy. Najdłuższy – w 2006 roku – trwał siedem miesięcy. Żądał wtedy swobodnego dostępu do Internetu. Teraz domaga się wypuszczenia na wolność 26 chorych więźniów politycznych. W jednym kubańscy obrońcy praw człowieka i „Granma” są jednak zgodni. Życiu dysydenta zagraża niebezpieczeństwo. „W efekcie kolejnych głodówek organizm Farinasa jest w coraz gorszym stanie. To, że żyje, zawdzięcza pomocy medycznej” – podkreśla gazeta. „W tym wypadku to jednak nie medycyna ma rozwiązać problem celowo wywołany w celu zdyskredytowania naszego systemu politycznego, musi to zrobić sam pacjent i bezpaństwowcy, zagraniczni dyplomaci i media, którzy nim manipulują” – pisze „Granma”.
W zeszłym tygodniu Farinas stracił przytomność z powodu hipoglikemii. Natychmiast przewieziono go do szpitala w Santa Clara. Po kroplówce wrócił do domu. Z każdym dniem jest jednak coraz słabszy.
Odwiedzający go na polecenie władz lekarze radzą, by poszedł do szpitala. Ale on odmawia. Zagranicznym mediom powtarza, że pogodził się z tym, iż umrze.