Noc z 9 na 10 marca. Hotel w Zabrzu. Do jednego z pokoi wkraczają policjanci. Zatrzymują 62-letniego mężczyznę. Jest pod wpływem alkoholu. W pokoju przebywa też 11-letnia dziewczynka. Szybko okazuje się, że została w brutalny sposób wykorzystana. Mężczyzna trafia do policyjnej izby zatrzymań, a stamtąd do aresztu. Za doprowadzenie dziecka do poddania się „innym czynnościom seksualnym“ może trafić do więzienia nawet na 15 lat.
Dramat rozpoczął się w Wągrowcu, niewielkiej miejscowości koło Poznania. To tutaj samotnie mieszkała babcia dziewczynki. Kobieta przez długi czas szukała partnera. Dała anons w jednym z katolickich pism. Na ogłoszenie odpowiedział Jan P. Mężczyzna już wcześniej był karany. – W lutym opuścił zakład karny – przyznaje Marek Wypych z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
Co ciekawe, ze swojej przeszłości nie robił przed kobietą tajemnicy. Nie zdradził tylko, że odsiadywał wyrok za czyny lubieżne. Jego wygląd, jak przyznają policjanci, nie wzbudzał zaufania. Kobietę jednak ujęło, że Jan P. był osobą niezwykle pobożną, a przynajmniej starał się za taką uchodzić.
Ta tragedia wzięła się z braku odpowiedzialności dorosłych za dzieciprof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny
Starsza pani długo z nim korespondowała. Wreszcie kilka dni temu mężczyzna po raz pierwszy pojawił się w Wągrowcu. W tym czasie kobietę odwiedziła 11-letnia wnuczka, która mieszkała z rodzicami w pobliskiej wsi. I właśnie ona stała się ofiarą.