Dzień bez Samochodu obchodzimy w Europie od dziesięciu lat. Do Polaków jednak takie hasła jak „Bądź trendy – zrezygnuj z samochodu” nie trafiają. Do popularyzowania dojazdów do pracy rowerami czy tramwajami zabrali się więc urzędnicy. Szkoda, że najczęściej na pokaz.
Prezydenci Łodzi i Gdańska zaapelowali, by z okazji Dnia bez Samochodu dotrzeć do pracy komunikacją miejską lub na piechotę. Łódzcy urzędnicy nie ośmielili się jawnie sprzeciwić władzy – parkingi przed ratuszem świeciły pustkami, ale niektórzy zostawili auta kilka przecznic od magistratu.
Urzędnicy z Łodzi zamiast przed ratuszem parkowali kilka przecznic dalej
W Poznaniu starano się udowodnić, że rower to najszybszy środek transportu w zatłoczonym mieście. Wyścig z ul. Kurnickiej na plac Wolności wygrał – oczywiście na dwóch kółkach – prezydent Ryszard Grobelny, wyprzedzając dwóch zastępców podążających tramwajem i pieszo oraz podróżującego samochodem marki Volvo kierowcę.
Dzień bez Samochodu postanowił uczcić także wojewoda wielkopolski Piotr Florek. W ubiegłym tygodniu zapowiadał, że przyjedzie do pracy rowerem. Ostatecznie jednak zdecydował się na tramwaj. – Były problemy ze sprzętem – tłumaczył Tomasz Stube, rzecznik wojewody.