Zgodnie z włoskimi przepisami lekarze pierwszego kontaktu powinni roztaczać opiekę nad minimum 400, a maksimum 1500 pacjentami. Za każdego w kartotece służba zdrowia płaci lekarzowi 4,5 – 5,5 euro miesięcznie. Tylko z tego tytułu lekarz pierwszego kontaktu zarabia miesięcznie 2 – 8 tys. euro (wizyty domowe i praca w święta opłacane są osobno) i posiadanie jak największej ilości pacjentów leży w jego interesie.

Rok temu policja skarbowa przeprowadziła kontrolę w Palermo. Okazało się, że tamtejsi lekarze pobierali pieniądze za ponad 12 tys. pacjentów, którzy od dawna są na tamtym świecie, zarabiając na tym niemal 4 mln euro. Postanowiono więc skontrolować sytuację na całej Sycylii.

Okazało się, że takich martwych dusz na wyspie jest dokładnie 51 287, w tym osoby, które zmarły 20 lat temu. Lekarze zarobili na nich 14 mln euro. Tłumaczą, że to nie ich wina, bo Anagrafe, włoski odpowiednik Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie rejestruje się urodziny, śluby i zgony, powinien powiadomić służbę zdrowia o każdym zgonie, ale tego nie robił. Oni zaś nie mogą dzwonić co miesiąc do tysiąca pacjentów, pytając, czy przypadkiem nie zmarli.

Tłumaczenia są mało wiarygodne, bo w większości przypadków ci sami lekarze wypisywali akt zgonu. Mimo to grożą, że gdy przyjdzie im nieuzasadnione zarobki zwrócić, zaskarżą Anagrafe. Zdaniem eks- pertów mają szanse wygrania takich procesów, więc chodzi o kolejne włoskie przestępstwo doskonałe, w którym jedynym stratnym jest podatnik.

Pobieranie pieniędzy za martwe dusze jest we Włoszech zjawiskiem dość powszechnym. Na początku listopada rozpoczęła się wielka weryfikacja rencistów i emerytów. Jak się szacuje, aż 400 tys. rodzin pobiera nadal emerytury i renty swoich zmarłych, co kosztuje państwo blisko 20 mld euro rocznie.