Chodzi o przypadki dyskryminacji rodziców innych niż niemiecka narodowości przez Jugendamty, niemieckie urzędy ds. młodzieży. Do europarlamentu trafiły dziesiątki petycji ze skargami m.in. od polskich rodziców. Raport opracowała komisja petycji europarlamentu.

W dokumencie, oprócz oceny sytuacji, zawarto także wskazania dla niemieckich władz. - Piszemy o tym, że niezbędne jest, by władze federalne wydały jasne instrukcje postępowania tym urzędom. Niemcy zawsze tłumaczą, że to odpowiedzialność landów. Jednak dla UE partnerem jest rząd federalny i on musi poczuć się do odpowiedzialności - ujawnia Marcin Libicki (PiS), przewodniczący komisji petycji Parlamentu Europejskiego. W instrukcjach, o których mówi europoseł, miałyby się znaleźć wytyczne jak postępować w przypadkach mieszanych małżeństw, tak by nie dyskryminować żadnego z rodziców.

- W projekcie podkreślono, że język ojczysty rodzica nie-Niemca musi być dopuszczony na tych samych prawach co niemiecki - mówi Libicki. Na ten problem zwrócono szczególną uwagę, bo rodzice skarżyli się, że Jugendamty zakazują im rozmawiać z dziećmi np. w języku polskim. Władze niemieckie tłumaczyły, że chodziło tylko o te spotkania, na których obecny musiał być kurator, który nie znał języka obcego.

W projekcie raportu jest także mowa o tym, że rząd federalny musi objąć Jugendamty kontrolą. - Teraz nie podlegają one nikomu. Muszą być objęte jakimś nadzorem, czy to przez urzędy federalne czy np. komisję petycji Bundestagu - podkreśla deputowany PiS. Dokument wskazuje też na konieczność konsultacji Jugendamtów z urzędami państwa, z którego pochodzi drugi rodzic.

Głosowanie nad raportem zaplanowane jest na wtorek na posiedzeniu komisji petycji. Wcześniej Libicki starał się, by sprawa trafiła na posiedzenie plenarne PE, zostało to jednak zablokowane na prezydium europarlamentu przez posłów niemieckich. Po tym jednak, jak komisja petycji przeprowadziła swoje śledztwo w tej sprawie, Komisja Europejska przyznała, że doszło do złamania unijnego prawa.