Pierwszy w tym roku wyrok śmierci na Białorusi zapadł w sądzie obwodowym w Mohylewie. 36-letni mieszkaniec Bobrujska Aliaksandr Asipowicz został skazany na najwyższą karę. W lipcu ubiegłego roku w jego mieszkaniu znaleziono ciała dwóch kobiet. Poznał je w kawiarni, po czym zaprosił do domu i zamordował. Jednej z kobiet zadał 77 ciosów młotkiem.
Wyrok nie jest prawomocny, mężczyzna zapowiedział odwołanie. Jeżeli sąd wyższej instancji utrzyma wyrok, skazany będzie miał jeszcze jedno, ostatnie wyjście - zwrócić się z prośbą o ułaskawienie do prezydenta, który może zamienić karę śmierci na dożywotnie pozbawienie wolności. Aleksandr Łukaszenko zaakceptował taką prośbę tylko jeden raz.
W ubiegłym roku na Białorusi skazano cztery osoby. W ciągu ostatnich dwudziestu lat - ponad 400. Od kilku lat białoruskie władze nie podają tych liczby do publicznej wiadomości, społeczeństwo białoruskie dowiaduje się o wyrokach śmierci z mediów. Rodzina skazanego nie wie nawet, gdzie został pochowany. Dostaje jedynie list informujący o tym, że "wyrok został wykonany".
Białoruś jest jedynym krajem w Europie, gdzie nadal stosuje się karę śmierci.