Jak pisała "Rz", trwający od dawna w Limanowej konflikt romsko-polski doprowadził w nocy z piątku na sobotę do zamieszek na osiedlu. Policja musiała ściągnąć funkcjonariuszy aż z Komendy Wojewódzkiej w Krakowie, by opanować sytuację. Okazuje się jednak, że problemem jest tylko jedna romska rodzina D. To od ataku jej agresywnego psa na kobietę w ciąży doszło do nocnej awantury.
Mieszkańcy bloku przy ul. Fabrycznej w Limanowej, gdzie ciągle dochodzi do konfliktów, mają dość rodziny, która wywołuje problemy na osiedlu. Jeśli nic się nie zmieni, weźmiemy sprawy w swoje ręce - zapowiedzieli władzom LImanowej. Dlatego zapadła decyzja o eksmisji Romów, którzy od dawna za mieszkanie zresztą nie płacą. Ich długi za czynsz to ponad 30 tys. złotych.
Kontener kupią władze miasta. Stanie na działce odosobnionej, żeby nie było znowu zakłóceń porządku przez tę rodzinę - informował Jan Puchała, starosta powiatu limanowskiego. Miasto zamierza także prowadzić monitoring bloku przy ulicy Fabrycznej.
To rozwiązanie Romom się jednak nie podoba. Uważają, że to dyskryminacja i domagają się... trzech pokoi. Tylko wtedy się wyprowadzą - oświadczyli.
– Nas jest tutaj zameldowanych 11 osób – mówi dziennikarzom Mieczysław D. – Musimy dostać mieszkanie z trzema pokojami i wtedy to mieszkanie opuszczę z całą rodziną, a nie kontener. Dzieci potrzebują warunków do nauki. Do kontenera to burmistrza i sąsiadów, a nie mnie - chorego. Nigdy nie wyjdę. My tu jesteśmy spokojni, do nikogo się nie odzywamy, bo to są fałszywi i zdradliwi ludzie.