Nietypową pracę w pogrążonej w kryzysie Ameryce młody chłopak zaczął w kwietniu. Gdy w ciągu pierwszych sześciu godzin zarobił 140 dolarów (420 złotych), podjął decyzję, że będzie to już jego stałe zajęcie. I pracuje tak już szósty miesiąc.
Znany po prostu jako Jason „Gość od dowcipów" przyciąga klientów wielkim transparentem, na którym zapewnia, że udziela gwarancji na śmiech. – Początkowo zdarzało mi się, że ludzie prosili o zwrot swojego dolara. Nawet teraz, jeżeli się nie roześmieją, to oddaję im pieniądze – przyznaje chłopak, zauważając, że między innymi dzięki gwarancji uśmiechu wciąż cieszy się taką popularnością.
Reklamacje nie zdarzają się jednak zbyt często, a niektórzy klienci płacą od razu za całą serię dowcipów. Do parkowego komika ustawiają się już nawet kolejki – zauważył w tym tygodniu reporter „New York Daily News". 26-latek nie ma więc powodu do narzekania na zarobki.
Nie zawsze marzył jednak o zabawianiu ludzi w Central Parku. Przez cztery lata od ukończenia studiów na Uniwersytecie Pensylwanii nie mógł jednak znaleźć w Nowym Jorku żadnego innego stałego zatrudnienia.
Jak informuje publiczne Radio NPR, swoją nową profesję Schneider traktuje więc niezwykle poważnie. Codziennie o szóstej rano idzie na kawę do Starbucksa i przez cztery godziny wymyśla dowcipy. Dopiero potem idzie do parku. – Piszę 20 dowcipów dziennie, ale może dwa z nich są wystarczająco dobre, aby opowiedzieć je w parku – zdradza chłopak.