O tej sprawie pisały media na całym świecie. 22-letnia kobieta uruchomiła pociąg w czasie sprzątania. Pojazd wypadł z torów i wjechał w dom.
– Pamiętam wrażenie, że kolejka jedzie z dużą szybkością i to w odwrotnym kierunku niż powinna - opowiada kobieta w jedynym wywiadzie po styczniowym wypadku w Saltsjö Boo pod Sztokholmem.
Po wypadku firma Arriva obsługująca podmiejska kolejkę oskarżyła sprzątaczkę o imieniu Sara o porwanie pociągu. Policja wydała decyzję o zatrzymaniu kobiety, podczas gdy ta leżała w szpitalu. Oskarżenia były jednak bezzasadne, kobietę zwolniono i przeproszono.
Gazecie Sekotidningen Sara opowiada, że jej praca polegała na sprzątaniu wagonów. Tego, co się wydarzyło 14 stycznia Sara dokładnie nie pamięta. Tego dnia była w pracy sama, ponieważ koleżanka była chora. Sara miała zatem podwójnie dużo obowiązków do wypełnienia. Próbowała jak najszybciej wykonać pracę i wysłała do szefa smsa, że skończyły się środki do czyszczenia. Potem nagle zauważyła, że pociąg się toczy. Do tego, że się przesuwa w garażu w czasie sprzątania była przyzwyczajona. Tym razem jednak pociąg zaczął jechać stanowczo za szybko. Kobieta zastanawiała się czy może wyskoczyć na peron. Usiłowała też zatrzymać pociąg przez przekręcenie klucza, ale na próżno. W ostatnich chwilach przed uderzeniem kolejki w wielorodzinny dom Sara przygotowywała się na najgorsze.
Pociąg rozwinął szybkość ponad 80 km na godzinę, wypadł z torów i rozbił się o budynek, w którym byli ludzie. Służby ratunkowe miały ogromne trudności by wydobyć Sarę ze składu. Akcja trwała aż dwie godziny. Kobietę zabrano do szpitala z urazami nóg, złamaniem miednicy, połamanymi żebrami, przebitym płucem i rozszarpanym uchem.