Denuncjator w kolejnym liście skierowanym do gazety Chinese Business View opublikował informacje o dawnych występkach Shi. Miał on być bowiem wyrzucony z klasztoru przed wieloma laty, już w 1988 roku, za złamanie dyscypliny świątyni. Ujawnione informacje wskazują także na to, że opat posługiwał się wieloma tożsamościami i angażował się w związki z kobietami.
Jednej z nich, Han Mingjun miał przekazywać nawet pieniądze nielegalnie transferowane z kont klasztoru. Faworyta opata miała także występować w dokumentach jako Shi Yanjie, była przeorysza żeńskiego klasztoru Shangqiu Guanyin. W 2009 roku miała urodzić dziecko Yongxinowi i wyjechać z nim do Australii. Na trop nieprawidłowości denuncjator wpadł dzięki temu, że firma zarządzana przez Szaolin raportowała wysokie straty, pomimo miliona odwiedzających ją rocznie turystów.
Opat chwalił się skromną pensją stanowiącą równowartość ok. 110 dolarów miesięcznie, jednak stać go było na dziesiątki luksusowych samochodów zarejestrowanych formalnie na świątynię. Niektóre z nich posiadały także tablice rejestracyjne z numerami zawierającymi wiele ósemek, cyfr uważanych w Chinach za szczęśliwe. Rejestracja auta z takimi cyframi sporo kosztuje.
Klasztor broni się przed oskarżeniami i prosi o pomoc w rozwiązaniu sprawy Komunistyczną Partię. Dla rządu byłaby to z pewnością kolejna szansa na przeprowadzenie dochodzenia w sprawie korupcji. Ostatnie lata mijają w Chinach pod znakiem tzw. polowania na tygrysy i muchy, czyli bardziej i mniej skorumpowanych urzędników.
Wspominane oskarżenia to nie pierwszy przypadek zarzutów stawianych Shi. Przed dwoma laty zarzucano mu posiadanie drugiego dziecka, żyjącego w Niemczech, oraz posiadanie majątku o wartości blisko 3 mld dolarów. Shi nazywany jest także "mnichem dyrektorem", ponieważ to dzięki niemu Szaolin stał się ważnym ośrodkiem turystycznym na świecie. Sam opat jest członkiem Partii Komunistycznej.