Przez kilka miesięcy 31-latka utrzymywała, że jej syn jest śmiertelnie chory - o czym przekonała również samego 10-latka i dyrekcję jego szkoły, do której od czasu zdiagnozowania rzekomej białaczki nie chodził (w rzeczywistości u dziecka zdiagnozowano inną, całkowicie uleczalną chorobę - podaje Associated Press).
W związku z chorobą syna kobieta organizowała zbiórkę pieniędzy i prezentów dla niego. Według informacji przekazanych przez policję z Carson City w Nevadzie zebrała m.in. 2 tysiące dolarów za pośrednictwem jednej ze stron internetowych, ale otrzymywała również pieniądze, kupony na zakupy i inne podarunki bezpośrednio od darczyńców.
Na stronie GoFundMe 31-latka napisała, że "jej świat rozpadł się", kiedy dowiedziała się, że jej syn ma białaczkę. Dodała, że jej syn "sporządził listę rzeczy, które chciałby zrobić, zanim będzie zbyt bardzo chory", a ona "chce mu to umożliwić". Jak dodała jest jednak samotną matką wychowującą czwórkę dzieci i dlatego prosi o pomoc w realizacji marzeń syna.
W zeszłym miesiącu kobieta poinformowała w mediach społecznościowych o śmierci swojego dziecka.
Początkowo oskarżono ją o wyłudzenie, ale ostatecznie zarzuty rozszerzono o znęcanie się nad dzieckiem - ten ostatni zarzut jest związany z tym, że kobieta wmówiła 10-latkowi, iż jest on śmiertelnie chory.