Oszustwo było spektakularne i – zdaniem policjantów i prokuratorów - szczególnie starannie zaplanowane. 28-letni Kamil J., który wraz z matką prowadził w Rabce kantor wykorzystał fakt, że był stałym klientem banku i doskonale znał obowiązujące procedury.
- Mężczyzna usłyszał zarzut oszustwa, czyli wyłudzenia z jednego z banków blisko 5,6 mln zł oraz usiłowania wyłudzenia ponad 700 tys. zł - mówi „Rzeczpospolitej” Zbigniew Gabryś, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. – Podejrzany przyznał się do dokonania operacji bankowych i złożył wyjaśnienia dotyczące motywacji, jednak na obecnym etapie śledztwa nie możemy ich ujawniać – dodaje.
Kamil J. zjawił się w oddziale jednego z banków w Rabce (woj. małopolskie) 27 listopada – w piątek. Był dobrze znany personelowi, ponieważ już wielokrotnie wpłacał utarg z kantoru.
- Najpierw przyniósł trzy pakiety pieniężne, w których miało być 300 tys. dolarów. Godzinę później pojawił się ponownie, tym razem z pięcioma pakietami, w których według jego deklaracji, miało być w sumie 500 tys. zł – mówi Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
W tym samym dniu Kamil J. pojawił się w banku jeszcze kilkakrotnie, przynosząc łącznie jeszcze siedem pakietów z deklarowanymi kwotami w różnych walutach. Ostatni raz w godzinach wieczornych, na krótko przed zamknięciem oddziału. Dyrektor banku dopiero przyjmując ostatni pakiet (z walutą euro) zaniepokoił się i postanowił sprawdzić jego zawartość. Po odpakowaniu odkrył zszokowany, że deklarowana kwota zupełnie nie przystaje do zawartości pakietu – jest w nim znikoma część tego, co deklarował kantorowiec.
Komisyjnie otwarto więc wszystkie 21 pakietów jakie przyniósł Kamil J. Wtedy okazało się, że są w nich waluty o jakich mówił, jednak kwoty wręcz rażąco odbiegają od podanych.