Likwidacja połowy z 800 posterunków policji – do czego doszło w ostatnich latach – negatywnie wpłynęła na poziom bezpieczeństwa w gminach i mniejszych miastach – twierdzili mieszkańcy, którzy w ramach konsultacji społecznych masowo zgłaszali do MSWiA uwagi dotyczące przestępczości i wskazywali, gdzie potrzebne jest odtworzenie posterunków.
– Nawet jeśli się zdarza, że w statystykach policyjnych w tych miejscach stwierdzono mniej przestępstw i wykroczeń, to nie znaczy, że ich nie było. Oznacza to tylko, że mogły one nie zostać zarejestrowane. Takie wnioski płyną z konsultacji społecznych – mówi „Rzeczpospolitej" wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.
Decyzje już zapadły
Likwidacja posterunków ruszyła w 2008 r. Z analiz, jakie wtedy przytaczała Komenda Główna Policji, wynikało, że funkcjonariusze z posterunku obsługują tylko 46,3 proc. zdarzeń, resztę załatwiają mundurowi z innych jednostek. Wskazywano, że niektóre posterunki prowadzą rocznie kilkadziesiąt spraw, a łapią głównie pijanych rowerzystów.
Część uwag było uzasadniona, jednak problem w tym, że systemowa likwidacja objęła również posterunki, które zdaniem lokalnych społeczności odgrywały swoją rolę. Dali temu wyraz, kiedy MSWiA, pracując nad tzw. mapą bezpieczeństwa, zwróciło się o sygnalizowanie potrzeb. – Zgłoszono uzasadnione postulaty reaktywacji 100 posterunków policji. Będą one sukcesywnie odtwarzane tam, gdzie aktualnie dostępna jest baza lokalowa – mówi wiceminister Zieliński.
„Rzeczpospolita" sprawdziła, które lokalizacje są już przesądzone i gdzie lada dzień zapadną decyzje.