Posłowie PiS powątpiewają, czy dokument w ogóle istnieje. Zapytali minister do spraw walki z korupcją, czy jej notatka to dokument czy może luźno spisane bazgroły. W odpowiedzi Pitera przytoczyła definicję "bazgrołów". - Zgodnie z definicją słownikową, bazgroły to nieczytelne lub mało czytelne, niewyraźne, niechlujne pismo, system bliżej nie określonych znaków graficznych. Przekazany panu premierowi materiał został przygotowany na sprzęcie elektronicznym i, jako taki, nie zawiera cech wynikających z tej definicji - stwierdziła. Dodała, że nie istnieją wytyczne na temat przygotowania materiałów o charakterze roboczym.

- To nie jest własność ani autora, ani adresata - twierdzi Kochanowski. Według niego, raport sporządzony przez Piterę to dokument, który na podstawie przepisów o dostępie do informacji, powinien być udostępniony każdemu, kto się o to zwróci. - A jeśli będzie to dokument niejawny, to ja się mogę zwrócić, jako rzecznik praw obywatelskich, i istnieje elementarny obowiązek w państwie, które jest demokratyczne nie tylko z nazwy i jest państwem prawa nie tylko z deklaracji w konstytucji, obowiązek jego udostępnienia - powiedział.