Świadkowie w tej sprawie składali bardzo rozbieżne zeznania, sugerujące, że przed śmiercią mógł on brać udział w jakiejś szarpaninie.
Mokotowska prokuratura nie otrzymała jeszcze pełnego wyniku sekcji zwłok Jarosława Kozery, którego ciało znaleziono 17 września nad ranem, na klatce bloku przy ul. Łużyckiej w Warszawie. Jako wstępną przyczynę śmierci przyjęto uraz głowy, „mogący wystąpić po upadku na schody".
Choć na ciele muzyka nie znaleziono śladów przemocy, to jednak nie można na razie jednoznacznie wykluczyć, że został on popchnięty czy też wcześniej uderzony w głowę.
Ostatnio w sprawie pojawiły się nowe wątpliwości. Z informacji tvp.info wynika, że zeznania świadków, którzy ostatni widzieli Kozerę różnią się i wskazują, że w czasie imprezy poprzedzającej śmierć muzyka, mógł on wdać się z kimś w szarpaninę. Inna relacja wskazuje zaś, że mógł on być zaczepiony przed wejściem do swojego bloku. – Rzeczywiście zeznania świadków są rozbieżne, przez co nie można jednoznacznie wykluczyć także udziału osób trzecich w sprawie śmierci Jarosława Kozery. Musimy czekać na szczegółowe wyniki badań biegłych medycyny sądowej – powiedział prok. Przemysława Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury.
Ciało Jarosława Kozery znaleźli jego znajomi w nocy 17 września, na klatce schodowej jego bloku Łużyckiej w Warszawie. Na miejscu tragedii znaleziono bardzo wiele krwi. Zdaniem lekarzy, krwotok był efektem rany głowy. Policjanci przyjęli, że śmierć muzyka była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna miał się potknąć na schodach, gdy wypadł mu telefon komórkowy. W tę wersję od samego początku nie wierzą rodzina i koledzy Kozery.