Reklama
Rozwiń
Reklama

Skandal z więźniami, policja się tłumaczy

Szefowa MSW żąda wyjaśnień od kierownictwa policji. To pokłosie naszego tekstu o braku nadzoru nad skazanymi, którzy w ramach resocjalizacji pracowali w krakowskiej komendzie.

Publikacja: 28.10.2014 01:00

Skandal z więźniami, policja się tłumaczy

Foto: Fotorzepa, Sławoir Mielnik

O kontrowersyjnej resocjalizacji skazanych w Krakowie, których przyłapano na posiadaniu zakazanych przedmiotów, napisaliśmy wczoraj.

Według rozmówców „Rzeczpospolitej" więźniowie swobodnie poruszali się po komendzie, chodzili do stołówki i siłowni, gdzie mundurowi, nie wiedząc, z kim mają do czynienia, traktowali ich jak „swoich".

– Pani minister Teresa Piotrowska oczekuje szczegółowych i pilnych wyjaśnień od komendanta głównego policji w sprawie zatrudniania skazanych do prac w krakowskiej komendzie – mówi „Rzeczpospolitej" Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.

Jak ujawniliśmy, 39 więźniów, w tym członek brutalnego gangu „kantorowców", na mocy umowy policji ze Służbą Więzienną przez ponad rok sprzątało i remontowało budynek komendy wojewódzkiej. Aż doszło do wpadki: w skrytce pod podłogą w szatni na terenie komendy odkryto m.in. 50 sztuk amunicji, dwa pendrive'y, telefon komórkowy i ładowarki, które ukryli tam więźniowie.

Nie policja, lecz Służba Więzienna odkryła, że skazani trzymają amunicję w komendzie

Reklama
Reklama

Prokuratura wszczęła śledztwo, sprawę badają Biuro Spraw Wewnętrznych i komendant małopolskiej policji.

Okazuje się, to nie policjanci znaleźli skrytkę. – Kontrolę w miejscu zatrudnienia przeprowadzili nasi funkcjonariusze – mówi Tomasz Wacławek z Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Krakowie.

Więziennicy weszli do szatni 30 września, po tym jak dzień wcześniej u pracującego skazanego wykryli w organizmie marihuanę.

Prokuratura już zleciła biegłemu zbadanie amunicji. – Powołamy też biegłego informatyka, aby zbadał zawartość pendrive'ów – mówi Bogusława Marcinkowska z krakowskiej prokuratury. Policja już wczoraj zapewniała nas, że na tych nośnikach nie było informacji służbowych.

Według naszych źródeł na pendrive'ach miały być dane m.in. policjanta CBŚ, a w telefonach – zdjęcia i numery policyjnych aut oraz tabliczek funkcyjnych funkcjonariuszy. Policjanci obawiają się, że skazani zdobyli ich tajemnice.

Małopolski komendant nadinsp. Mariusz Dąbek twierdzi, że takiego zagrożenia nie ma. – Do stref, gdzie są kluczowe wydziały, skazani nie mogli wejść, bo system ich nie wpuści – mówił. Twierdził, że naboje są do karabinków sportowych, a tych komenda nie kupuje.

Reklama
Reklama

Policjanci opowiadali nam, że w komendzie po wybuchu skandalu wymienia się wspomniane tabliczki funkcyjnych. – Jeśli są wymieniane, to w związku z remontem – wczoraj zapewniał nas Mariusz Ciarka, rzecznik komendy wojewódzkiej. I dodał, że szatnię sprawdzono kamerą endoskopową oraz użyto psów, by znaleźć narkotyki, broń i materiały wybuchowe, lecz „wynik był negatywny".

O kontrowersyjnej resocjalizacji skazanych w Krakowie, których przyłapano na posiadaniu zakazanych przedmiotów, napisaliśmy wczoraj.

Według rozmówców „Rzeczpospolitej" więźniowie swobodnie poruszali się po komendzie, chodzili do stołówki i siłowni, gdzie mundurowi, nie wiedząc, z kim mają do czynienia, traktowali ich jak „swoich".

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Służby
Agent FSB ze stypendium polskiego rządu. Jak rosyjski szpieg znalazł się na specjalnej liście MSZ?
Służby
Akcja CBA. Były wiceminister został zatrzymany
Służby
Akcja CBA. Prezydent i wiceprezydent Nowego Sącza zatrzymani
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Służby
Ujawniamy kulisy cofnięcia Sławomirowi Cenckiewiczowi dostępu do tajemnic
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama