Jest 23 marca 2014 r., krótko przed północą, blok na warszawskiej Ochocie. Monika K. wraca do domu, ale ojciec nie chce jej wpuścić. Zniecierpliwiona wzywa policjantów. – Nie mogłem znaleźć klucza – tłumaczy im się Grzegorz K.
Po wejściu policjantów sąsiadka słyszy szamotaninę w mieszkaniu. Kilka minut później córka widzi uszkodzone drzwi harmonijkowe do pokoju i przewróconą suszarkę. – A tata leży na dywanie, ręce ma skute z tyłu kajdankami – opowiada Monika. – Jeden policjant nad nim klęczy i przyciska kolanem do podłogi.
Do radiowozu wyprowadzają K. w kajdankach. Monika pyta, dokąd go zawiozą. Słyszy, że „najprawdopodobniej na izbę wytrzeźwień. Na pewno do rana ojciec do domu nie wróci".
Wtedy ostatni raz widzi ojca żywego. Przed 7 rano inni policjanci znajdują go na terenie ogródków działkowych na Szczęśliwicach. Leży na drodze, w kałuży.
– Prowadzimy śledztwo w sprawie spowodowania śmierci Grzegorza K. oraz podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji w związku z nieprawidłowościami przy podjęciu przez nich interwencji – mówi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.