Rząd podjął we wtorek decyzje dotyczące potężnego wzmocnienia polskiej armii. Wyraził chęć zakupu kilku baterii rakiet Patriot, a także śmigłowców przeznaczonych dla wojska, które są produkowane we francuskiej firmie.
Wyda na nie szacunkowo ok. 30 mld zł. Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że wybór amerykańskiego systemu zestawów rakietowych średniego zasięgu wzmacnia nasze bezpieczeństwo. – Jest to decyzja strategiczna, wynika z zaangażowania Amerykanów na terenie Polski – przyznaje poseł Marek Opioła z sejmowej Komisji Obrony Narodowej (PiS).
Wojska amerykańskie rotacyjnie przebywają w Polsce od ponad roku, czyli od czasu agresji Rosji na Krym. Kilka tygodni temu Amerykanie zorganizowali pod Warszawą krótkie ćwiczenia z udziałem baterii Patriot.
Zdaniem posła Opioły bardziej kontrowersyjny jest jednak wybór oferty francuskiej na zakup śmigłowców dla armii. – Tym bardziej że Francuzi minimalnie angażowali się w Polsce, dopiero niedawno zapowiedzieli stworzenie centrum badawczego pod Łodzią – przypomina. Rząd nie wziął pod uwagę ofert firm, które w Świdniku i Mielcu mają swoje zakłady.
Tarcza tylko na papierze
Kontrakt, którego rozstrzygnięcie zostało ogłoszone we wtorek, będzie realizowany stopniowo. Dopiero w 2022 r. Polska otrzyma od Amerykanów pełen zestaw baterii, które mają ochronić nasz kraj przed atakiem ze wschodu. Waszyngton zapowiedział jednak, że do tego czasu jest gotowy w razie konieczności wysłać w ciągu dwóch–trzech dni jedną baterię patriotów.