Pana urzędowanie zaczęło się od swoistego trzęsienia ziemi. Dymisje 12 oficerów Sił Powietrznych, dwóch szefów departamentów, wiceministra. Będą inne?
Tomasz Siemoniak:
Nie wykluczam tego. Minister ma prawo do prowadzenia własnej polityki personalnej. Trzęsienie ziemi - to takie medialne określenie. Te decyzje postrzegam jednak jako właściwą reakcję na raport komisji Jerzego Millera. Uważam, że zmiany były konieczne także, by zmienić atmosferę, zwłaszcza wokół Sił Powietrznych.
Co pan z tym zrobi?
Sądzę, że w krótkim czasie sprawa zarówno sytuacji szeregowych, jak i podoficerów musi zostać uporządkowana. Właśnie na nich opiera się armia. Miałem niedawno okazję być w jednostkach w Orzyszu i Krzesinach. Podoficerowie nie są doceniani i na każdym spotkaniu z żołnierzami jest mi to jasno sygnalizowane. Armia opiera się na ich wielkiej fachowości, a z drugiej strony są słabo opłacani, czy nie mają możliwości awansu.