Tak uważa Najwyższa Izba Kontroli. Za problem uznaje też brak rzeczywistej kontroli nad nieprawidłowo opróżnianymi szambami.
Wyniki kilku kontroli ujawnił właśnie w Katowicach prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski uczestnikom XV Samorządowego Forum Kapitału i Finansów.
Konflikt interesów między samorządem jako dostawcą wody, jej konsumentem i regulatorem niekiedy może, według Izby, budzić nawet podejrzenia korupcyjne. Wykryto też wiele sytuacji, w których samorządowcy – z niedbalstwa lub niewiedzy – nie przestrzegali prawa budowlanego, dyscypliny finansów publicznych i procedur ewidencyjnych. Pomóc w tym mają zalecane przez NIK szkolenia. Izba zaleca też utworzenie – co najmniej na poziomie samorządów województw – niezależnej instytucji regulatora cen wody.
Gminy w znikomym stopniu, bo niekiedy nawet tylko w 5 proc., realizowały plan przyłączenia do systemu kanalizacji sanitarnej. Tak się stało tylko w pięciu z 28 przebadanych gmin. Poza siecią w niektórych gminach pozostaje nawet 50 proc. nieruchomości – alarmuje NIK. Tymczasem gminy nawet nie wiedzą, czy właściciele nieruchomości wykonują obowiązek przyłączenia ich do sieci kanalizacji, nie egzekwują tego, nie prowadzą lub prowadzą nierzetelnie ewidencje przydomowych oczyszczalni i szamb, nie nadzorują prawidłowości ich opróżniania. Problem występuje też na terenach nieobjętych instalacją kanalizacyjną. Zdarzają się nawet szamba przedwojenne, które od lat nie mają dna. Nikt ich nie opróżnia i ścieki trafiają do wód gruntowych. A mowa o hektolitrach cieczy, bo według Światowej Organizacji Zdrowia każdy człowiek musi zużyć dziennie 100 l wody. Tyle więc wyprodukuje ścieków.
– Część ścieków z przydomowych zbiorników z dużym prawdopodobieństwem odprowadzana jest wprost do środowiska. To poważne zagrożenie sanitarne i ekologiczne. Gminy starają się rozbudowywać infrastrukturę wodnokanalizacyjną, ale popełniają przy tym wiele błędów. W konsekwencji dochodzi do opóźnień i marnotrawienia pieniędzy – mówi nam prezes NIK.