Systemy informacji prawnej to programy komputerowe, które umożliwiają dostęp do przepisów polskich i europejskich, orzecznictwa i komentarzy doktryny. Trudno wyobrazić sobie bez nich pracę nie tylko sądów, ale także urzędów centralnych czy samorządowych. Roczną wartość tego rynku zamówień publicznych szacuje się na kilkadziesiąt milionów złotych. Prawie cała ta pula wydawana jest z wolnej ręki, bez przetargów. Tymczasem na rynku są co najmniej cztery firmy, które oferują podobne rozwiązania.
[srodtytul]Raz kupiony program[/srodtytul]
Zasada jest zazwyczaj ta sama. Urząd kupił przed laty program. Bez aktualizacji jest on jednak bezwartościowy – główny jego atut to właśnie dostęp do obowiązującego w danej chwili prawa. Ponieważ jednak urząd ma już zainstalowane oprogramowanie, zleca jego aktualizację (np. roczną) z wolnej ręki. Tłumaczy, że tylko producent może to uczynić ze względu na technologię i prawa autorskie. Przykłady? Urząd Miasta Krakowa – zamówienie na ponad 700 tys. zł, Urząd Komisji Nadzoru Finansowego – zamówienie na ponad 353 tys. zł, Narodowy Bank Polski – zamówienie na ponad 327 tys. zł.
W wypadku tego ostatniego zamówienia firma LexisNexis, zainteresowana złożeniem własnej oferty, zakwestionowała tryb wolnej ręki. Krajowa Izba Odwoławcza oddaliła jednak odwołanie, uznając, że NBP miał prawo do pominięcia procedur przetargowych [b](wyrok z 30 kwietnia 2010 r., sygn. KIO/577/10)[/b]. – Zobowiązanie (do zastosowania trybu konkurencyjnego) sprawiłoby, że zamawiający musiałby zakupić ponownie, bez względu na dostawcę, program, którym już de facto dysponuje – zauważyła w uzasadnieniu wyroku Luiza Łamejko, przewodnicząca składu orzekającego, dodając, że tylko twórcy programu mają prawo do jego aktualizacji.
[srodtytul]Liczy się dostęp do wiedzy[/srodtytul]