Doświadczenia innych krajów pokazują, że [b]zadania publiczne mogą być realizowane za prywatne pieniądze[/b]. Przykładowo, firma buduje most czy drogę, po czym pobiera opłaty od ich użytkowników lub administracji publicznej.
W Polsce także jest to możliwe. Tyle że [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=179036]ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym[/link] na razie jest martwa, a prawo zamówień publicznych, które także przewiduje udzielanie koncesji, wymaga stosowania przewidzianych w nim sztywnych procedur.
[b]Nowa ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym została niedawno uchwalona.[/b] W piątek zaś Sejm przegłosował kolejny akt mówiący właściwie o takiej samej współpracy – ustawę o koncesji na roboty budowlane i usługi. Przewiduje ona odrębny od przepisów o zamówieniach publicznych tryb udzielania koncesji. Pozostawia on administracji publicznej dużo większą swobodę w wyborze partnera.
Ponadto ustawa umożliwia sytuację, w której opłaty za korzystanie z obiektu przez użytkowników będzie ponosił partner publiczny. Płatności te jednak nie mogą pokryć całości nakładów poniesionych przez koncesjonariusza.
Wzbudza to obawy posłów PiS, że ustawa o koncesji może służyć do obchodzenia przepisów o przetargach. Inwestycję i tak prawie w całości sfinansuje administracja, a nie będzie musiała organizować przetargu. – Doprowadzi to do tego, że w trybie tej ustawy będzie można zlecić koncesję, w której zapłata będzie wynosić 97 proc. – ostrzegał podczas drugiego czytania poseł Jacek Tomczak.