Reguła wydatkowa, która ma wejść w życie od przyszłego roku, zakłada, że wzrost wydatków elastycznych w budżecie o stopień inflacji plus jeden procent obejmie też [link=http://www.kariera.pl/czytaj/1604/w-stolicy-zarabia-sie-najwiecej/]wynagrodzenia[/link]. Jak się nieoficjalnie dowiedziała „Rzeczpospolita”, płace w budżetówce wzrosną jednak tylko o stopień inflacji, czyli realnie każdy pracownik państwowej administracji, żołnierze, policjanci, nauczyciele i osoby zatrudnione w służbie zdrowia otrzymają wynagrodzenia takie jak w tym roku.
Ekonomiści uważają jednak, że w sytuacji, kiedy nasze finanse publiczne nie są w najlepszej kondycji, deficyt finansów publicznych przekracza 7 proc. PKB, grozi nam naruszenie konstytucyjnego progu 60 proc. długu w relacji do PKB, a przyszłoroczny deficyt budżetowy sięgnie tegorocznego poziomu, płace powinno się zamrozić.
Dlaczego rząd tego nie robi, skoro Francja, Wielka Brytania i Węgry już taki zamiar ogłosiły, a Hiszpanie zapowiedzieli nawet 5-proc. obniżkę? – Bo oni muszą, a my nie – odparł wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Ekonomiści ripostują: – Zaczekamy, aż też będziemy musieli?
Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. Przed wyborami parlamentarnymi politycy boją się zaproponować takie rozwiązanie. Poza tym apetyty pracowników są dużo wyższe. – Chcemy zaproponować rządowi na Komisji Trójstronnej podwyżki na 2011 rok dla pracowników budżetówki sięgające 5,3 proc. – wyjaśnił „Rz” Zbigniew Kruszyński z prezydium „Solidarności”. – 1,3 proc. z tego to wyrównanie za 2010 rok, ponieważ okazało się, że inflacja zamiast planowanego 1 proc. sięgnie około 2,3 proc. Kolejne 2,5 proc. to prognozowany poziom inflacji na 2011 rok, zaś 1,5 proc. to połowa szacowanego wzrostu PKB.
Kruszyński nie wyobraża sobie, aby mogło być inaczej, ponieważ nie można ograniczać pensji grup i tak zarabiających bardzo mało. – Dochodzą do nas głosy o wzroście tylko na poziomie inflacji, a nawet o zamrożeniu płac, jednak my będziemy negocjować – mówi związkowiec. – Skoro rząd liczy, że popyt będzie pobudzał gospodarkę, to musi zapewnić pieniądze Polakom, aby mieli z czego robić zakupy.