To prezydent, a nie minister sprawiedliwości będzie ostatnim ogniwem procedury i to jego kompetencją będzie oficjalne powołanie asesorów sądowych – tak przewiduje najnowszy projekt zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych, który właśnie trafił do Sejmu. Przygotowali go posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Powód? Komisja Europejska i dialog, jaki prowadzi z nią polski rząd.
Głos ma głowa państwa
Dziś asesorów mianuje minister sprawiedliwości. On też odbiera od nich ślubowanie i wyznacza sąd, w którym mają orzekać. Takie rozwiązanie nie podoba się nie tylko Komisji Europejskiej.
Krytykuje je też opozycja.
– To zagrożenie dla niezawisłości sądów, skoro władza wykonawcza powołuje sędziów – twierdzą politycy opozycji. Pomysł, by to prezydent, a nie minister sprawiedliwości powoływał asesorów, nie jest nowy. Pojawiał się w Sejmie już kilka razy, ale w ostatecznym głosowaniu prezydent (głosami PiS) przegrywał z ministrem. Teraz ma być inaczej.
– Na etapie prac legislacyjnych zdarzają się pewne niedoskonałości, które teraz należy naprawić. Robiliśmy już wcześniej podejście do takiego rozwiązania, ale wówczas się nie udało – tak poseł PiS Marek Ast z sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka tłumaczy „Rzeczpospolitej" nowelizację ustawy, która jeszcze nawet nie zdążyła wejść w życie.