KRS miała się zebrać 15 stycznia w ostatnim dniu posiedzenia i przejść do merytorycznej pracy. Chętni byli, a posiedzenie się nie odbyło, bo zabrakło przewodniczącego. Odwołano go bez przewidzianej do tego procedury. Teraz wszystko w rękach I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej.
Ostatnie posiedzenie KRS obnażyło jej oblicze. Jest podzielona, i to od dawna. W czwartek odwołała swego szefa Leszka Mazura i Macieja Miterę z funkcji rzecznika KRS i z prezydium Rady. Wiceszef KRS poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, mimo głosów sprzeciwu, przerwał posiedzenie do piątku. W piątek rano po pięciu minutach posiedzenia wiadomo już było, że bez przewodniczącego ani rusz. Więc je zamknięto.
Czytaj też:
Leszek Mazur: Nie jestem obrażalski i w Radzie zostanę
Temida i 30 srebrników - komentarz Tomasza Pietrygi