Sędzia Cichocki: była afera hejterska, szukałem haków na sędzię Frąckowiak

Jeden z głównych bohaterów afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, sędzia Arkadiusz Cichocki, potwierdził, że kampania hejtu wobec sędziów przeciwnych tzw. dobrej zmianie w sądownictwie, miała miejsce. Zastrzegł, że on sam w hejcie nie uczestniczył. Przyznał jednak, że na zlecenie zbierał informacje o sędzi Monice Frąckowiak z "Iustitii". Przeprosił też byłą I prezes SN prof. Małgorzatę Gersdorf i sędziego, którego zastąpił na stanowisku prezesa sądu.

Publikacja: 25.01.2022 12:00

Sędzia Arkadiusz Cichocki na rozprawie

Sędzia Arkadiusz Cichocki na rozprawie

Foto: PAP/Andrzej Grygiel

- Mogę powiedzieć o sobie, że nie uczestniczyłem w hejcie, że afera hejterska miała miejsce, ona jest faktem, dlatego że faktem jest, że coś pojawiło się w mediach na ten temat, że pojawiają się twierdzenia różnych osób, że pojawiają się informacje - powiedział w programie "Czarno na białym" w TVN24 sędzia Cichocki.

O co chodziło z hejtem

Arkadiusz Cichocki jest sędzią Sądu Okręgowego w Gliwicach. W listopadzie 2017 r. minister sprawiedliwości faksem odwołał dotychczasowego prezesa tego sądu i powołał Arkadiusza Cichockiego. Cichocki zrezygnował wówczas z członkostwa w stowarzyszeniu sędziowskim "Iustitia", które krytykuje zmiany w sądownictwie wprowadzane przez Zbigniewa Ziobrę.

W sierpniu 2019 r. Onet opublikował serię materiałów o kontaktach ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka z Emilią S., która w Internecie używała pseudonimu "Mała Emi". Kobieta atakowała w mediach społecznościowych sędziów broniących praworządności wykorzystując do tego - jak ustalili dziennikarze - materiały dostarczane przez sędziów związanych z ówczesnym wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Miała to być grupa "Kasta", zawiązana przez komunikator WhatsApp, do której mieli należeć - oprócz Cichockiego - sędziowie: Konrad Wytrykowski, Przemysław Radzik, Maciej Mitera, Michał Lasota, Jakub Iwaniec, Jarosław Dudzicz oraz Łukasz Piebiak.

"Mała Emi" zamieściła też zdjęcie nagiego mężczyzny (bez widocznej twarzy) z penisem na wierzchu z podpisem "Sędzia GLIWICE Arkadiusz Cichocki", które szybko skasowała. Ani sędzia Cichocki, ani MS nie potwierdziły, że na zdjęciu był  prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach. Jednak po tym zdarzeniu  Arkadiusz Cichocki został odwołany.

W TVN24 sędzia Cichocki powiedział, że nigdy nie szkalował żadnego sędziego.

- Szkalowanie sędziów to nie jest coś, w czym kiedykolwiek brałem udział i czym kiedykolwiek byłem zainteresowany. Czy uczestniczyłem w grupie "Kasta"? Wiem, że pojawia się temat grupy w komunikatorze na WhatsAppie. Problem jest w tym, że WhatsApp był wtedy moim narzędziem pracy na co dzień - przekonywał.

Przeprosiny za "jamniczkę" i zajęcie stołka

Sędzia powiedział też, że w rozmowach prywatnych zdarzało mu się wypowiadać krytycznie albo bardzo krytycznie na temat osób, które - jak mu się wówczas wydawało - "myślały źle". Jedna z tych wypowiedzi nie pozostała prywatna.

- Przeprosiłem za nią publicznie, ale zawsze jest okazja, żeby do tego wracać - dodał. Chodzi o wypowiedź, w której Cichocki porównał ówczesną pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf do swojej jamniczki.

- To był żart grubiański, zupełnie pozbawiony sensu.  Nigdy nie było moim zamiarem obrażanie pani profesor. I to nie dlatego, że tak nie wolno robić. Bo w rozmowie prywatnej nie jest to nielegalne. Nie były to słowa skierowane do pani profesor, ale przepraszam panią profesor jeszcze raz za to, że nawet w prywatnej rozmowie nie potrafiłem uszanować jej autorytetu, który zawsze miała - powiedział.

Przeprosił też swojego poprzednika na stanowisku prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach Henryka Brzyżkiewicza.

- On został odwołany faksem. Nigdy nie zrobił nic, o co mógłbym mieć do niego żal, co mógłbym oceniać negatywnie. Żywiłem do niego szacunek i sympatię. Ustawa pozwalająca odwołać prezesów bez żadnego powodu była obowiązującym prawem, pozwalała na to, było to legalne. Czy było to w porządku? Myślę, że już wtedy czułem, że to nie jest w porządku. Można było postąpić inaczej. Może nawet wypadało wtedy, zanim faksy zaczęły pracować, pójść do pana sędziego i powiedzieć mu o tym. Byłem mu to winien. Przepraszam, że przejąłem funkcję odebraną panu sędziemu - oświadczył Cichocki.

Dodał, że przeprasza także sędziów okręgu gliwickiego. Jego zdaniem, nie da się zarządzać sędziami przez narzucanie im siłą swojej woli, ani zdobyć tą drogą ich zaufania i poparcia.

Pytany, dlaczego przyjął funkcję prezesa, Cichocki przyznał, że kierowało nim "ślepe i głupie przekonanie", że będzie lepiej zarządzał sądem. - Może było przekonanie idealistyczne, że warto. Tylko nic kosztem krzywdy drugiego człowieka - dodał.

Poczuł się urażony

Sędzia Cichocki przyznał także, że zbierał informacje na temat poznańskiej sędzi Moniki Frąckowiak, która walczyła o wolne sądy w "Iustitii". Twierdzi, że poczuł się urażony po przeczytaniu jednego z jej wywiadów, w którym krytykowała sposób wymiany prezesów sądów przez Zbigniewa Ziobrę.

- Nie zostałem tam wymieniony z nazwiska. Pani sędzia powiedziała, że "odwołuje się szanowanych prezesów faksem nocą i w to miejsce powołuje się prezesów o wątpliwej reputacji". Poczułem się urażony słowami o "wątpliwej reputacji", dlatego że sam byłem tym faksowym prezesem - mówi Cichocki.

Jak poinformował, był pytany, czy „ma coś” na sędzię. Nie chciał jednak ujawnić kto to zlecił i komu przekazał informacje.

- Tutaj jest pewien zakres informacji, których ujawnić publicznie nie mogę, a po części też nie chcę. Wynika to z przyczyn prawnych - wyjaśnił.

Powiedział, że próbował przeprosić sędzię Frąckowiak "okrężną drogą", ale nie wie, czy przeprosiny do niej dotarły.

-  To, co wtedy powiedziała, było jej prawem. Miała prawo to skrytykować. Paradoksalnie okazało się, że miała rację. W moim przypadku miała rację, okazało się, że dobry prezes został zamieniony na gorszego - stwierdził.

Arkadiusz Cichocki nie chciał komentować ujawnionej przez dziennikarzy OKO.press rozmowy z Małą Emi.

- Jeśli chodzi o tę osobę [Emilię S.], to powiem, że nie mam nic do powiedzenia. Ma to pewne podstawy, więc chciałbym pominąć nazwisko, jeśli chodzi o taki dialog - mówił Cichocki. - Nie dysponuję zapisem takiej rozmowy, nie jestem w stanie wypowiadać się na temat autentyczności słów - przekonywał. - Jeśli chodzi o zbieranie informacji na temat pani sędzi Frąckowiak, faktycznie taka sytuacja miała miejsce. Zbierałem informacje sam, jak i byłem o nią pytany - mówił.

Na przypomnienie, że sędzia Frąckowiak potem usłyszała szereg zarzutów dyscyplinarnych, Cichocki odpowiadał:

- Jeśli przyłożyłem do czegokolwiek rękę w sposób legalny, bo legalne jest zbieranie informacji na czyiś temat, to jest mi z tego powodu przykro i za to przepraszam.

Czytaj więcej

Afera Piebiaka: sędzia Cichocki odwołany w trybie natychmiastowym

 

 

- Mogę powiedzieć o sobie, że nie uczestniczyłem w hejcie, że afera hejterska miała miejsce, ona jest faktem, dlatego że faktem jest, że coś pojawiło się w mediach na ten temat, że pojawiają się twierdzenia różnych osób, że pojawiają się informacje - powiedział w programie "Czarno na białym" w TVN24 sędzia Cichocki.

O co chodziło z hejtem

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów