Moore nie burzy murów

Wystawa w londyńskim Tate Britain pokazuje, że był to artysta oryginalny, ale umiał też korzystać z cudzych odkryć

Publikacja: 03.04.2010 02:29

„Reclining Figure” (Odpoczywa-jąca postać), 1939 r., drewno

„Reclining Figure” (Odpoczywa-jąca postać), 1939 r., drewno

Foto: Fotorzepa

Narodowa świętość wyspiarzy, ich reprezentant w panteonie XX-wiecznej awangardy, niespodziewanie dostał baty. Ćwierć wieku po śmierci! Dlaczego retrospektywa Moore’a w Tate Britain zebrała, obok chwalby, niepochlebne recenzje w opinio- twórczej angielskiej prasie? Bo niczym nie szokuje. Po prostu przypomina powody, dla których syna górnika z Yorkshire okrzyknięto geniuszem.

Po lekturze krytycznych tekstów poszłam do Tate zjeżona. Ale kolce szybko mi opadły. Uważam, że trzeba przypomnieć, jak było. Zwłaszcza że ojciec nowoczesnej rzeźby żył długo – 88 lat – i zaliczył co najmniej kilka trendów z podręcznika historii sztuki.

[srodtytul]Zamaskowane emocje[/srodtytul]

Chodząc po wystawie (150 dzieł, w tym grupa rysunków), zdziwiłam się, jak bardzo Moore był… typowy dla epoki. Czasem się zdarza, że jakiś twórca ma dar syntetyzowania spostrzeżeń i odkryć innych. Wystarczy, że doda od siebie charakterystyczny rys, nowy surowiec, odkrywczą technologię – i mamy guru. Tak właśnie było w przypadku Moore’a.

Cofnijmy się do I wojny. Moore oberwał w bitwie pod Camrai. Zatruty gazem odchorował; wrócił na front na krótko przed zawieszeniem broni. Dopiero potem zaczął studia w Leeds School of Art – pierwszy student wydziału rzeźby!

Międzywojnie: czyta studium Ezry Pounda o rzeźbiarzu Henrim Gaudier-Brzeska. Detal, ale polonicum – dzieciak Gaudier, zakochany w polskiej pisarce-guwernantce, przybrał jej nazwisko; zmarł na wojnie w 1915 r., mając 24 lata.

Moore chłonie koncepcję romantycznego Francuza i zaczyna rozumieć, że sztuka jest też poza realizmem. Poznanie Jacoba Epsteina, kolekcjonera sztuki egipskiej i prymitywnej, wywraca mu klasyczne reguły kompozycji do góry nogami. Zaraz potem jedzie do Paryża. Odkrywa Cézanne’a i kultury „prymitywne”; zauważa „Ulissesa” Joyce’a.

Moore nie burzył murów. Załapywał się na innowacje. Mniej więcej w połowie lat 20. nastał szał wypraw w artystyczną przeszłość. Tradycyjne odwiedziny w krainę klasyki (Włochy, Włochy!) zostały zdystansowane przez peregrynacje do egzotyki. Moore jak jego koledzy grzebie w kulturze prekolumbijskiej i… zauważa maski. Pełne wyrazu, jednocześnie umowne. Najważniejsze: wywiercone na wylot oczy i usta masek sprawiają wrażenie, że to oblicze patrzy, reaguje. To od nich wywodzą się słynne dziury Moore’a.

[srodtytul]Dziura w wyobraźni[/srodtytul]

W Tate Britain zobaczyłam azteckie maski zreinterpretowane przez Brytyjczyka. Dla niego to był szok i skok. Oderwanie się od Europy w przeszłość.

W latach 20. wyrzeźbienie gęby a la prekolumbijska maska wymagało odwagi oraz determinacji. A także odpowiedniego surowca. Grzeczny i wykwintny alabaster nie pasował. Tu zaczyna się inna, obok formy, przygoda artysty: pogoń za materiałem.

Mówiąc o tym dziś, nie zdajemy sobie sprawy z rangi odkryć syna górnika. On tymczasem odrzucił tradycję w zakresie tworzywa. Znalazł i wylansował lokalne dobra: kamienie o „chamskiej” barwie i strukturze oraz drewno niepodatne na dłuto, niewdzięczne rzeźbiarsko. Jak wiąz.

Temu surowcowi, a raczej wiązowym dokonaniom Moore’a, poświęcono osobną salę. Niepokorne, niedające się przewidzieć słoje tego drewna stawały na przekór wizjom rzeźbiarzy. Ale dla Moore’a nie był problemem. Potrafił wykorzystać kostropatą strukturę wiązu. Przede wszystkim postawił na parametry. Ponadludzka skala szła w parze z uproszczeniami formy.

Efektem był sukces! Bo kiedy widzisz leżącą babę trzykrotnie większą od prawdziwej, nie zastanawiasz się, dlaczego nie ma drugiego oka. Wczuwasz się w jej relaksową aurę. Oddychasz wolniej. Czujesz naturę.

[srodtytul]Mary w metrze[/srodtytul]

W tamtych czasach życie jeszcze nie przybrało wariackiego tempa współczesności. Jednak II wojna naruszyła ogólnoludzkie poczucie bezpieczeństwa. Postawiła narody w stan czujności, gotowości, nieszczęścia. Toteż wielkie „Wypoczywające kobiety” Moore’a odbiegały nastrojem od ogółu. Wyluzowane samice, leżakujące, wsparte na łokciu, stały się znakiem firmowym Brytyjczyka.

Rzeźbił te baby całe życie. Drugi powracający motyw – matka z dzieckiem – stał się dla niego równie znamienny. Patrząc na rzeźby z tych serii, widzi się przyjaźń i porozumienie z Picassem, Brancusim, Bretonem.

Abstrakcja, jaka abstrakcja? W dziele Moore’a nie ma takiej opcji. Wszystko bierze się z przyrody, pagórkowatego pejzażu, inspiracji płynących od praprzodków. Do tego dochodzi nadrealizm. Można zwariować, zwłaszcza w czas wojny.

Najbardziej przejmującą część wystawy stanowią rysunkowe dokumenty. Moore otrzymał w 1940 roku prestiżową funkcję oficjalnego wojennego artysty (odpowiednik oficera). Nie oddał wiernie rzeczywistości, jego szkice z okresu bombardowania Londynu są umowne i syntetyczne, jak rzeźby. Ludzie-pałuby, chroniący się, wegetujący i leżący pokotem na stacjach metra, zdają się nie należeć do świata żywych. Duchy? Mary? Z pewnością nie mają nic wspólnego z naszą wykwintną, bogatą cywilizacją. To gorsze niż powrót do jaskiń – to terror strachu. Niestety, horror wraca…

Wystawa czynna do 8 sierpnia

[ramka][srodtytul]Droga, która nie powstała[/srodtytul]

Wystawa Moore’a w Tate Britain stała się też okazją do przypomnienia historii „Drogi” Oskara Hansena. Sprawę sprzed półwiecza przywołuje pokaz „Moore i Auschwitz” (czynny do 13 czerwca) wpisany do programu wydarzeń Polska! Year. W 1958 r. odbył się konkurs na pomnik ofiar Oświęcimia-Brzezinki. Najgoręcej dyskutowana była praca zaprojektowana przez architekta Oskara Hansena (1922 – 2005) i jego zespół (Zofia Hansen, Jerzy Jarnuszkiewicz, Julian Pałka). W jury był Henry Moore, który odwiedził tereny Auschwitz i zrobił mnóstwo zdjęć.Hansen zaproponował prekursorką koncepcję: zamiast pomnika teren byłego obozu koncentracyjnego miała przeciąć czarna asfaltowa droga. Omijałaby główną bramę wejściową, prowadziłaby między pozostałościami baraków, fundamentów, kominów i ogrodzeń. Jej kresem byłyby krematoria. Przestrzeń byłego obozu pozostałaby nierestaurowana. Tę koncepcję odrzucono. Podobno jury nie zdołało wytypować zwycięzcy. Tak naprawdę projekt okazał się zbyt awangardowy na tamte czasy. Dziesięć lat później wzniesiono w Auschwitz bardziej tradycyjne dzieło Jarnuszkiewicza i Pałki. Hansen już nie brał udziału w pracach. Obecnie w Tate Britain wyeksponowano cztery fotografie Moore’a z serii oświęcimskiej, szkice Hansena i makietę obozu. [/ramka]

[i]Monika Małkowska z Londynu[/i]

Narodowa świętość wyspiarzy, ich reprezentant w panteonie XX-wiecznej awangardy, niespodziewanie dostał baty. Ćwierć wieku po śmierci! Dlaczego retrospektywa Moore’a w Tate Britain zebrała, obok chwalby, niepochlebne recenzje w opinio- twórczej angielskiej prasie? Bo niczym nie szokuje. Po prostu przypomina powody, dla których syna górnika z Yorkshire okrzyknięto geniuszem.

Po lekturze krytycznych tekstów poszłam do Tate zjeżona. Ale kolce szybko mi opadły. Uważam, że trzeba przypomnieć, jak było. Zwłaszcza że ojciec nowoczesnej rzeźby żył długo – 88 lat – i zaliczył co najmniej kilka trendów z podręcznika historii sztuki.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu