Ta sztuka udała się Marcelemu Harasimowiczowi.
Jego „Weryń nad Dniestrem” – malutka wieś na Ukrainie‚ niedaleko Lwowa‚ położona w rejonie mikołajowskim – to właściwie portret jednej‚ jedynej budowli.
Warto jej się przyjrzeć. To zabytek. Już wówczas‚ prawie 80 lat temu, w nie najlepszym stanie. Czy istnieje do dziś? Wątpliwe‚ biorąc pod uwagę radziecką dewastację. Ale może jakimś cudem przetrwała.
Sylwetka cerkiewki wypełnia powierzchnię płótna niemal w całości. Potężne drzewa‚ wśród których stoi‚ tworzą wokół niej ciemnozieloną ramę. Malarz pokazał kościółek tylko z jednej strony‚ bez zastosowania perspektywy zbieżnej. Gdyby nie liściaste otoczenie‚ dające wrażenie iluzyjnej głębi‚ budynek mógłby wydawać się płaski jak makieta. Jednak drzewa rysujące się na tle jasnego nieba zastępują perspektywiczne przedstawienie bryły. I jeszcze coś sprawia‚ że odbieramy cerkiew jako konstrukcję przestrzenną: otwarte boczne drzwi‚ za którymi majaczy mroczne wnętrze.
Drewniana świątynka‚ jak wszystkie prawosławne‚ ma skomplikowaną konstrukcję na planie krzyża greckiego‚ równoramiennego. Skokowo łamany (czyli pod różnymi kątami) dach pokryty jest gontem. To też znamienne dla tej architektury. Brakuje jednak typowych cerkiewnych bani‚ które nadają cerkwiom wygląd baśniowych zamków.