Muchy giganty ustawione w bojowe szyki, jak do ataku. Albo jak wzór na tapecie. Obok – inne owady i robale, także monstrualnej wielkości, jak oglądane z perspektywy Guliweraliliputa. Tak właśnie widzi je Katarzyna Markiewicz.
Od lat portretuje fruwającą zgraję, lecz nie pędzlem i farbą. Uwiecznia owady… nićmi.
Haftuje grubymi kordonkami bądź mulinami na zgrzebnych szmatach, postrzępionych jutach, spranych lnianych płótnach. W ten sposób niematerialne owady zyskują masę. Przeobrażają się w ciężkie tekstylne reliefy.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Wbrew muszym obyczajom nie poruszają się też spontanicznie po ad hoc wyznaczanych trajektoriach. Uwzględniają kompozycyjny rygor, ustawiają się grzecznie w zrytmizowanych rzędach. W ten sposób tracą swobodę, lecz zyskują urodę. Na haftowanych tkaninach Markiewicz całe to owadzie towarzystwo niespodziewanie szlachetnieje, nabiera elegancji. Coś za coś. Jak zawsze.