Pochodzenie nie przysparza kompleksów brytyjskiej artystce Tracey Emin. Jak sama mówi: „Jeśli chcesz zrobić coś w życiu, znajdziesz swoją drogę. Sprawy, które są przeciwko tobie, można obrócić tak, żeby świadczyły na twą korzyść. Pochodzenie społeczne to dla mnie rzecz ważna. Cenię ludzi, którzy pną się w górę i potrafią wyjść poza klasowe bariery. Kiedy poszłam na studia w Royal College of Art, wszyscy byli tam bardzo światowi – nie znosiłam tego. Ale teraz to już nie jest istotne. Ludzie, których w swoim życiu kocham, mają w dupie («don't give a fuck»), jakim akcentem mówię. To jest
poza dyskusją. Myślę, że jestem rozumiana bez względu na wszystko". Tracey Emin jest z jedną najgłośniejszych gwiazd współczesnej brytyjskiej sztuki. To, co robi, nie wszystkim się, rzecz jasna, podoba, jednak w 1997 roku była nominowana do nagrody Turnera. Reprezentowała również Wielką Brytanię na weneckim biennale. A teraz dużą retrospektywę jej prac „Love is What You Want" pokazuje londyńska Hayward Gallery.
Emin to dziewczyna (dziś już dochodząca pięćdziesiątki kobieta) z marginesu społecznego, nieślubna córka tureckiego imigranta z Cypru, która twarde lekcje życia brała w Margate, podrzędnym brytyjskim nadmorskim kurorcie, gdzie spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. Ten świat kolorowych neonów, przelotnych miłości, mocnych wrażeń i słów, tanich marzeń, tęsknot za miłością i wielkim światem w zderzeniu z twardymi realiami życia jest też światem jej na wskroś autobiograficznej sztuki.