Zdjęcia Willocqa w pierwszej chwili wydają się opowiadać fantastyczną, bajecznie barwną afrykańską baśń, ale naprawdę rejestrują wciąż żywy rytuał plemienia Ekonda, który nakazuje młodym matkom po urodzinach pierwszego dziecka wrócić do rodziców i spędzić w odosobnieniu, z dala od męża (obowiązuje całkowity zakaz współżycia) od 2 do 5 lat. Młodą matkę nazywa się Walé („ta, która rodzi po raz pierwszy"). Kobiety respektują obyczaj, a ich smutek i ból, wyrażane w pieśniach, mieszają się z poczuciem dumy i wyróżnienia (bo ich społeczny status równa się wówczas pozycji duchowego przywódcy plemienia).
Obyczaj z jednej strony ma chronić kobietę i dziecko, a z drugiej umocnić akceptację poligamii i pogodzenie kobiety z faktem, że nie jest jedyną żoną. Okres odosobnienia kończy się niezwykłym widowiskiem z rytualnym tańcem i śpiewem. Walé pojawia się na tej uroczystości zwykle w fantastycznej scenerii – przyozdobiona piórami na łodzi, w wiklinowym „samolocie" albo ze skrzydłami nietoperza (uważanego za pół- zwierzę i pół ptaka) i w pieśni opowiada o swoich przeżyciach. Wystąpienie każdej Walé jest wyjątkowe.
– Zawsze fascynowały mnie rdzenne plemiona, gdyż czuję, że w jakiś sposób zatraciliśmy ich bogactwo – mówi Willocq. – Aby udokumentować ten piękny rytuał oddania hołdu macierzyństwu, płodności i kobiecości, poprosiłem te Walés, które znałem od ponad roku, o wzięcie udziału w sesji zdjęciowej – dodaje. – W ten sposób mogły dać świadectwo swej osobistej historii. Każda kompozycja była prezentacją jednego z przedmiotów, o których Walé chciałyby śpiewać w dniu zakończenia okresu odosobnienia.
Nagrodę rektora Uniwersytetu Łódzkiego otrzymała Anna Grzelewska (Polska) za projekt „Julia Wannabe", opowiadający o dorastaniu córki autorki i reminiscencjach z własnej młodości. – Tytuł projektu nawiązuje do zjawiska „chcę być jak Madonna" („Madonna wannabe") – tłumaczy Grzelewska. – Polega ono na tym, że dziewczyny słuchające Madonny naśladują jej styl ubierania czy makijażu. Poprzez te zewnętrzne atrybuty starają się poznać esencję bycia Madonną, esencję kobiecości... Psychologiczne zdjęcia, często na tle natury, dobrze oddają trudny do uchwycenia moment przejścia od dzieciństwa do dorosłości i przemiany dziewczynki w kobietę. Podobna tematyka pojawia się w bardzo malarskich zdjęciach z cyklu „Zaćmienie" Delphine Schacher. Szwajcarska artystka portretowała młode dziewczyny w Transylwanii w Rumunii. Mieszają się w nich rzeczywistość i marzenia, jak w fantazyjnym portrecie dziewczyny z indykiem, w którym świat wyobraźni bierze górę nad prozą życia.
Poziom tegorocznego konkursu, na który nadesłano 500 prac z różnych krajów, był wysoki, a prace finalistów świadczą, że poszukiwania fotografów są dziś wielokierunkowe. Jednak pewnym wspólnych ich rysem jest dążenie do zaznaczania w narracji własnych przeżyć, emocji i doświadczeń, a nie tylko obiektywna obserwacja otaczającej rzeczywistości. Oglądamy więc zdjęcia nasycone zmiennymi doznaniami. Jest miejsce na refleksyjną zadumę, jak w „Pograniczu" Jiehao Su (Chiny) – podróży autora do miejsc znaczących w jego życiu, zamieniającą się w surrealistyczną grę skojarzeń, zacierającą granicę między wspomnieniami i teraźniejszością. Ale także na dramatyczną ekspresję, jak w „Wielkim Kręg Diego" Cyrila Costilhesa , którego podróż nad Zatokę Diego Suarez na północy Madagaskaru upodabnia się do przeżywanego na jawie nocnego koszmaru.