Skończył 80 lat i ciągle jest w znakomite formie, o czym przekonuje prezentacja. Od zawsze był artystą niezłomnym. W Czechosłowacji przez lata uważano go za gorszyciela, propagatora pornografii i wyuzdania. On sam widzi cienką linię między erotyką a miękką pornografią. Odsądzano go od czci i wiary, kiedy okazywało się, że prezentowane na zdjęciach rozebrane kobiety odgrywają ważną rolę w jego życiu prywatnym. Był wielokrotnie żonaty, a ostatnio jako 80-latek doczekał się kolejnego syna.
Zawsze fascynowało go ciało kobiece, choć najczęściej to opierające się klasycznym kanonom mody. Saudek potrafi dostrzec piękno i malarskość w kobietach dojrzałych, o gabarytach bliskich upodobaniom Rubensa.
Mówi się, że odkrywa piękno nawet w zepsuciu i deformacji. Ulubionym tłem jego fotografii była obdrapana ściana, obecna w większości prac, także tych prezentowanych w kieleckiej Windzie.
Saudek przejawia wręcz chroniczne umiłowanie prostoty. Od 1959 roku do dziś fotografuje aparatem Flexaret, nie używa komputera. „Dobra powieść może być napisana zwyczajnym ołówkiem – twierdzi – i żaden komputer nie jest do tego potrzebny".
Stąd w Kielcach oglądamy same autentyki, a nie fotokopie. Prace podkolorowane przez mistrza tworzą odrealnioną rzeczywistość. Nie ma się co dziwić, że w Czechosłowacji przez lata były owocem zakazanym, a Saudek doceniony przez Zachód oficjalnie do 1983 roku pracował jako drukarz w fabryce. Dopiero rok później otrzymał zezwolenie na oficjalne wykonywanie pracy fotografa. To otworzyło mu drzwi galerii w Amsterdamie i Tokio.