Czy artyści wciąż chcą i umieją mówić o Zagładzie? Na pozór – tak. Jednak po ponad półwieczu dramat zbladł, zastąpiła go wyciszona metafora. Albo gorzka ironia. Przykładami – prace Zbigniewa Libery, który w 1996 roku wykonał miniaturę Auschwitz z klocków lego, a osiem lat potem sparafrazował słynne zdjęcie z wyzwolenia obozu na fotografii "Mieszkańcy" (z cyklu "Pozytywy"). Grupa uśmiechniętych, dobrze odżywionych uczestników pleneru pozuje w pasiastych piżamach, za sznurkami, po których pnie się fasolka.
W podobnym duchu utrzymany jest "Berek", wideo Artura Żmijewskiego. Odbieram to jako komentarz do współczesnego cynizmu: martyrologia też może przekształcić się w biznes lub kpinę, zabawę.
Płótno "Shoah" Wilhelma Sasnala wydaje mi się wręcz naciąganiem: trzy niewyraźne, malutkie sylwetki na tle ściany zieleni. Scena zacytowana z dokumentu telewizyjnego równie dobrze mogłaby się nazywać "Las".
Natomiast Mirosław Bałka 12 lat temu stworzył doskonałą, przejmującą instalację "Mydlany korytarz". Dwumetrowej długości przejście o ściankach natartych szarym mydłem. Nieprzyjemny zapach kojarzył się z tanią higieną, ale też z barbarzyńskim nazistowskim "przemysłem śmierci".
[srodtytul]Dotknięcie śmierci [/srodtytul]