Maskotką wystawy jest Marilyn Monroe. Z nogami widocznymi w całości pod uniesioną jak spadochron plisowaną sukienką. Słynne zdjęcie, które niejaki Weegee pstryknął 60 lat temu. Naprawdę nazywał się Artur Felling i pochodził ze Złoczowa na Kresach; zmarł 42 lata temu w Nowym Jorku. Pionier "szlachetnego" podglądactwa. Jego zdjęcia bliskie są fotoreportażom. Pracował głównie nocą. Współuczestniczył w sytuacjach niebezpiecznych, niecodziennych, ekstremalnych. Ale miał zasady. Nie można mu zarzucić brutalnej pogoni za sensacją. Te dwa zdjęcia – MM i GG – ukazują rewers i awers podglądactwa. Jedni stają się ofiarami paparazzich, bo nie chcą być publiczną własnością; inni utrzymują się na topie dzięki publikowanym w mediach skandalom.
A co sądzić o głośnym cyklu Brassaia "Sekrety Paryża" z lat 30. ubiegłego wieku? Fotograf rzekomo chwytał przypadkowo spotkanych kochanków, w miłosnym zapamiętaniu obojętnych na błyski flesza. Znawcy sprawy twierdzą, że sytuacje były aranżowane i Brassai ustawiał sceny burdelowych schadzek.
Co innego Araki. Japoński fotograf zyskał rozgłos dzięki fotkom tokijskich prostytutek. Na ogół żałośnie dziecięcych, wychudzonych i wzbudzających litość, nie pożądanie. Okazało się jednak, że współczesny świat nie zna współczucia. Za to perwersja kręci wielu.
Jeszcze kilka lat temu serię nocnych scen zarejestrowanych przez Kohei Yoshiyuki w tokijskim parku (1971 r.) wystawiono w ciemnych salach (tzw. dark rooms); każde ujęcie za zasłoną. Yoshiyuki pokazał upokarzający dla obydwu stron seksbiznes. Stosunki odbywane nocą pod osłoną nieba i okiem sutenera.
Osobny rozdział londyńskiej ekspozycji stanowi wątek kryminalny. Samobójcy, ofiary linczu, publicznych egzekucji. Także temat ekscytujący tłumy.
W 1928 roku Tom Howard zdokumentował moment egzekucji kobiety skazanej na śmierć na krześle elektrycznym. Ćwierć wieku później Andy Warhol fotografował sam "instrument" do pozbawiania życia. Nawet bez delikwenta krzesło budziło grozę. Najbardziej makabryczne kadry pokazu to dokumenty samosądów. Publicznie zastrzelony oficer Wietkongu, powieszony na drzewie koniokrad… Nad takimi nikt się nie użala. Ludzie obojętnie przechodzą mimo. Już więcej współczucia – choć też niezbyt wiele – mają dla żegnających się z życiem narkomanów. W tym środowisku obracała się Nan Goldin, sama kosztując zakazanych owoców. Dlatego jej zdjęcia nie kłamią, a sława nie wzbudza zazdrości. To nie jest "voyeurism" obliczony na efekt.