Kim jest, dowiadujemy się za sprawą wielowątkowej prezentacji w CSW pod zaskakującym tytułem „The Dynamic Dead Roee Rosen". Spokojnie, bohater żyje i to rzeczywiście dynamicznie. Rocznik 1963, trudno znaleźć taką twórczą dziedzinę, której by się nie imał. Wystarczy próbka pokazana u nas. Jednak jego największym talentem jest... oszustwo. Tak sugestywne, że bez trudu dajemy się nabrać. Ja także.
Poczułam się zdezorientowana, kiedy na wystawie Rosena zauważyłam suplement poświęcony Justine Frank (1900 – 1943), belgijskiej Żydówce, surrealistce święcącej triumfy w Paryżu lat 20. Wszystko się zgadzało – życiorys kobiety, czarno-białe zdjęcia, jej niesamowite prace. Może trochę zbyt świeże, czyste jak na swój wiek. Okazało się, że to postać w całości (łącznie z obrazami) wykreowana przez Rosena. Znakomita mistyfikacja!
Fikcją jest również skomplikowana opowieść o ostatnich dniach Rzeszy opowiedzianych z perspektywy Evy Braun, kochanki Hitlera. Projekt składa się z 66 prac malarskich oraz tekstów, całość podzielona na dziesięć rozdziałów. Każdy może wczuć się w postać bohaterki (stąd tytuł „Żyć i umrzeć jako Eva Braun"). Rosen namawia, żeby instalację traktować jako rozrywkę. Taką interpretację uznano w Izraelu – gdzie „Eva Braun" miała 14 lat temu premierę – za zbyt prowokacyjną (ale mimo protestów nie usunięto jej z Muzeum Izraela w Jerozolimie, przeciwnie, uznają za dzieło przełomowe w podejściu do Holokaustu; podobnie jak komiks „Maus" Spiegelmana).
Największe wrażenie wywarł na mnie film „Hilarius". W tym przypadku Rosen napisał i wyreżyserował monolog aktorki-komika, wykonywany przed publicznością w telewizyjnym studiu w Tel Awiwie. Dziewczyna starała się rozbawić widzów anegdotami o śmierci. Clou stanowił tasiemcowy dowcip o złotej rybce w nowojorskim wieżowcu WTC, tuż przed atakiem terrorystycznym. Im bardziej showmanka się stara, tym bardziej twarze obserwatorów tężeją...
Roee Rosen „The Dynamic Dead...", Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa, ul. Jazdów 2, wystawa czynna do 3.07