To nie jest rzecz o fizycznym pięknie.
Pokaz zatytułowany „Corpus" idzie pod prąd popkulturowych miraży. Nie dostarcza wizualnych podniet, pokus i przyjemności. Otwiera nam „oczy szeroko zamknięte". Dotyka tego, o czym na co dzień staramy się nie myśleć: opowiada o materii, jaką jest ludzkie ciało. Materii w ciągłym procesie, łatwo ulegającej destrukcji, żyjącej ku nieuchronnej śmierci, by przywołać sformułowanie Martina Heideggera. Do tej wystawy potrzebna jest... odwaga. I dojrzałość.
Dwudziestu trzech artystów uczestniczących w wystawie „Corpus", przygotowanej przez kuratorkę Marię Brewińską, obnaża nasze ciała. Rozbiera je w sensie dosłownym, podsuwając pod oczy prawdę o mankamentach tego doczesnego „opakowania" naszej duszy. Jeżeli wierzymy w jej posiadanie. Ateista powie: ciało to pojemnik energii. A także siedlisko myśli, uczuć, zmysłowych wrażeń.
Współczesna sztuka zaczęła postrzegać ciało jako narzędzie w połowie lat 50. Od tamtego czasu nagość zaczęła znaczyć co innego niż w minionych epokach. Aspekty estetyczne, symboliczne, kulturowe zeszły na odległy plan. Obnażenie stało się manifestacją radykalnych postaw społecznych, politycznych.
Wystawa w Zachęcie stroni od tamtych trendów; od feminizmu, gender, body artu. Tym razem autorzy skupiają się na fizycznym (a przez to filozoficznym) aspekcie naszego bytu.