Tytuł pokazu „Trzecia piętnaście" nawiązuje do jej ulubionej godziny obserwacji świata. 3.15 nad ranem artystka określa jako „mój prywatny koniec i początek doby". O tej godzinie światło zaciera ostrość konturów i odrealnia rzeczywistość. Mrok i blask pełni księżyca z jednej strony przywołują romantyczne klimaty, niczym z malarstwa Caspara Davida Fiedricha, a z drugiej nasycają obrazy niepokojem, potęgowanym jeszcze przez tytuły obrazów Szeszyckiej niczym z filmowych thrillerów lub baśni braci Grimm, np. „Pan nadleśniczy, nie lubił polować, ale musiał", czy „Dziewczynki w lesie w nocy są czymś najnaturalniejszym na świecie".
W pozornie hiperrealistyczne obrazy, oparte na aranżowanej fotografii w naturalnym krajobrazie, wkrada się niepewność czy lęk, przemieniające codzienność w metaforę niepokojów ukrytych w podświadomości.
Część prezentowanych obrazów pochodzi z projektu artystki, realizowanego we współpracy z fotografem Konradem Królikowskim, comiesięcznych nocnych wyjazdów do lasu podczas pełni księżyca. Powstałe wówczas aranżowane fotografie z udziałem zaprzyjaźnionych z Szeszycką osób stały się potem inspiracją do jej malowanych olejnych obrazów.
Scenerią prac są krajobrazy jej rodzinnej miejscowości Rokity, zagubionej wśród lasów między Szczecinem a Świnoujściem. Wiadomo, że w mieście nigdy nie zobaczymy takich efektów świetlnych jak podczas księżycowej nocy w lesie. Wideo podejmuje podobną tematykę, tylko w innym medium, bogatszym o ruch i dźwięk.