PiS pod presją mediów wycofuje się z kontrowersyjnego pomysłu ułatwienia osobom zobowiązanym do publikacji kosztownych przeprosin. Akurat Jarosław Kaczyński miał ten problem w sporze z Sikorskim, doszło do tańszej ucieczki przed komornikiem. Ale problem kosztownych przeprosin pozostał i w mojej ocenie trawi życie publiczne od kilkunastu co najmniej lat.

Czytaj więcej

Ustawa dla Kaczyńskiego? Zaoszczędziłby 700 tys. zł na przeprosinach

Ugoda, że Kaczyński zapłaci 50 tys. zł na siły zbrojne Ukrainy i uniknie wydatku 700 tys. zł na publikację przeprosin, jest rozsądnym wyjściem dla obu panów, szkoda, że dopiero po kilku latach procesu. Tak to już bywa w tych sprawach, że po kolejnych rozprawach i powtarzaniu tych samych argumentów antagoniści myślą już tylko, jak by wywikłać się z procesu. Ale nie o polityków mi tu chodzi, oni mają swoje kalkulacje i także emocje, ale o poziom debat publicznych, w których uczestniczą na co dzień także dziennikarze, lokalni politycy i zwykli ludzie.

Jeszcze 15 lat temu mogliśmy przypuszczać, że sąd i sankcje – karne czy pieniężne – mogą wspierać standard debaty publicznej, ale chyba już nikt w to nie wierzy. Przeciwnie, procesy i groźba wysokiej sankcji finansowej, choćby na koszty przeprosin, sprawiają, że wypowiedzi publiczne wyciszone są ogólnikami, niedopowiedzeniami, asekuracją – by jak słyszymy – „nie narazić się na proces”. Po co jednak opinii publicznej takie drętwe dyskusje, i po co przeprosiny za słowa po kilku latach?

Nie ma pewnie prostego rozwiązania, niezależnie jednak od formy dyscyplinowania ekscesów w przestrzeni publicznej i dawania satysfakcji poszkodowanym, powinna być ona szybka i tania. Nie koncentrowałbym się na wymierzaniu rekompensaty dotkniętemu politykowi, gdyż ma on wiele okazji, by się „odwinąć”, ale na dostarczeniu odpowiedzi opinii publicznej, jaka jest prawda w danej sprawie, choć to może być trudne do ustalenia, a czasem wręcz niemożliwe. Należałoby się zatem skupiać na tym, czy autor kwestionowanej wypowiedzi dochował rzetelności i dobrego obyczaju. Już samo wytknięcie mu przekroczenia tych zasad będzie znaczącą dolegliwością, więc porzućmy niewykonalną ideę przekazania przeprosin wszystkim, którzy słyszeli inkryminowaną wypowiedź.