Czas na rzeczowe prezentowanie problemów i ich analizowanie. A to zadanie w pierwszej kolejności dla politycznych liderów i wydawców mediów.
Pewnymi oznakami otrzeźwienia wywołanego wojną było poparcie opozycji dla ustawy o obronie Ojczyzny czy weto prezydenta dla lex Czarnek, które Andrzej Duda uzasadniał tym, że nie są nam teraz potrzebne kolejne spory. Prezydent czy kilka sejmowych debat to jednak za mało.
Owszem, przez wiele lat wydawać się mogło, że wojna u naszych granic w przewidywalnej perspektywie nie nastąpi, to nie tłumaczy jednak, że nawet po brutalnej pacyfikacji demokratycznego ruchu przeciw Łukaszence na Białorusi i fizycznym naruszaniu polskiej granicy atakami przywiezionych z dalekich krajów migrantów w mediach nie brakowało naiwnej narracji o braku zagrożenia ze wschodu.
Czytaj więcej:
Zrozumiała po ludzku troska o ludzi oczekujących pomocy, która była zresztą udzielana, przesłoniła wielu politykom i dziennikarzom to generowane z zagranicy zagrożenie testujące wytrzymałość polskich służb. Teraz wiemy, że byliśmy jako społeczeństwo i państwo poddawani cynicznej presji, nie tylko na granicy, ale też w krajowej przestrzeni publicznej. Trudno więc nie spytać, ile w tym było ślepoty, ideowego zamroczenia czy niechęci do obecnego rządu. A może także zagranicznych pieniędzy.